Siedziałam i słuchałam jak w pokoju obok panuje chyba trzecia wojna światowa. No dosłownie. Słyszałam co chwilę jak coś ląduje na ziemię lub obija się o ścianę. Boże oni się tam gwałcą czy co? Pomyśleć, że jeden z nich będzie mnie uczył chemii. Aż ciarki przechodzą. Drew sobie gdzieś poszła. Wskoczyłam pod kołdrę i zaczęłam myśleć na temat jakiś głupot, które krążyły mi po głowie. Coraz bardziej wkurzała mnie ta głupia szkoła. Och. I ta żałosna sytuacja z mamą i tatą Dix. Złapałam się za głowę czując narastający ból przez te hałasy zza ściany. Wkurzona walnęłam z całej siły pięścią w ścianę no, bo ile można? Nagle hałas ustał przez co dziękowałam w duchu. Oczy zaczęły mi się same kleić, więc położyłam się na łóżku szczelnie owijając się kołdrą. Powoli odpływałam w krainę snów kiedy rozległ się dźwięk mojego telefonu. Z moich ust wydobył się jęk niezadowolenia, a po chwili macałam ręką blat szafki w celu znalezienia komórki. Nie patrząc na numer nacisnęłam „odbierz”.
- Halo? - wychrypiałam.
- Cześć Jade! - krzyknął Louis do telefonu przez co lekko się skrzywiłam. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - zacisnęłam zęby, by go porządnie nie opieprzyć. Przez chwilę w słuchawce panowała cisza przez co starałam się uspokoić.
- Co chcesz? - wydusiłam.
- Jutro po szkole przyjdź do mnie to się pouczymy chemii. - powiedział, a ja z ledwością coś usłyszałam, ponieważ rozległ się czyiś śmiech.
- Dobra. - warknęłam i rozłączyłam się.
Akurat do pokoju weszła Drew i od razu poczułam znajomy zapach perfum którymi psikała się tylko jedna osoba, którą znałam. Nataniel. Przywitała się ze mną i wskoczyła pod kołdrę zdejmując uprzednio buty.
- To co dziś robiłaś? - spytała opierając swoją brodę o podkurczone nogi.
- Próbowałam zasnąć, ale sąsiedzi dali się we znaki. - odpowiedziałam. - A ty?
- Byłam na spacerze. - odparła.
- Z Natanielem? - spytałam ruszając znacząco brwiami przez co dostałam poduszką.
- Skąd wiedziałaś? Śledziłaś nas? - skomentowała uśmiechając się do mnie.
- Mój nos jest bardzo dobrym detektywem. - odparłam dotykając jego czubka przez co razem zaśmiałyśmy się.
- Od jutra zaczynamy porządne życie. Z nauką. - powiedziała Drew sarkastycznie przez co obie zaczęłyśmy się głośno śmiać.
Nagle ktoś zaczął pukać do naszych drzwi, więc podeszłam je otworzyć okazało się, że był to dyrektor Harvey, który przeleciał mnie wzrokiem z góry na dół. Zaczęłam tupać nerwowo nogą by w końcu raczył powiedzieć w jakim celu przyszedł.
- Chciałem wam przypomnieć o tym, że jutro widzę was punktualnie na lekcjach. - powiedział.
- Taa.. coś jeszcze? - mruknęłam znudzona.
- Jest tu u was Nick Colins? - spytał starając się wejrzeć do środka.
- Nie. - odparłam, a następnie zamknęłam mu drzwi przed nosem.
- Ciekawe co zrobił Tel. - zainteresowała się Drew.
Poruszyłam tylko ramionami na znak, że nie wiem o co chodzi i szybko położyłam się z powrotem na łóżko. Po chwili usłyszałam jak przyjaciółka już sobie chrapie, a ja nie potrafiłam zasnąć. Cały czas się odwracałam z boku na bok, by znaleźć odpowiednie miejsce. W końcu się wkurzyłam i poszłam na balkon po cichu zapalić. Okryłam się swoją bluzą i usiadłam na krześle, które jakimś dziwnym trafem się tu znalazło i z zamkniętymi oczami wsłuchiwałam się w szum wiatru wypalając papierosa.
- Nie powinnaś tego robić. - powiedział ktoś nagle przez co moje serce omal nie wyskoczyło z piersi.
Próbując uspokoić oddech spojrzałam się na osobnika, którym był Louis. W tym momencie miałam ochotę do niego podejść i zrzucić go z tego balkonu.
- Zabiłabym cię najchętniej, ale jesteś moją przepustką do dobrych ocen z chemii. - powiedziałam uśmiechając się sztucznie.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko zaczął przechodzić po balustradzie by dostać się do balkonu na którym ja byłam. Po chwili stał przy mnie, uśmiechając się od ucha do ucha, a ja patrzałam się na niego z przymrużonymi oczami. Usiadł sobie koło mnie na ziemi, podkulił nogi i zaczął się patrzeć na wprost.
- Nie masz co robić? - spytałam nadal nie spuszczając z niego wzroku.
- Nie mogę zasnąć, więc posiedzę sobie z tobą. - odparł jakby to była najzwyczajniejsza rzecz na świecie.
Popatrzałam się chwilę na niego, ale potem przeniosłam wzrok na park, który był przed budynkiem szkoły. Wiatr, który przed chwilą wiał ustał, a ja słyszała tylko nasze oddechy. W pewnym momencie poczułam jak chłopak patrzy się na mnie, więc i sama na niego spojrzałam. W jego oczach było widać iskierki szczęścia przez co moje kąciki ust uniosły się lekko w górę.
- Czego nie powinnam robić? - spytałam by zakończyć tą sytuację.
- Palić. - odpowiedział krótko odwracając wzrok.
- Nic. Ci. Do. Tego. - wykrztusiłam przez zęby przez co chłopak wstał i niespodziewanie zaczął schylać swoją głowę, aż poczułam jego zimne usta na moim policzku. Złożył na nim całusa i powiedział cicho dobranoc. Gapiłam się na niego dopóki nie zniknął za drzwiami. Na mojej twarzy powstał grymas kiedy usłyszałam jakiś cieniutki głosik za pewne należący do jednej z tych blondynek.
- Pieprzony podrywacz. - mruknęłam do siebie ścierając policzek, który dotknął swoimi ustami.
Skierowałam się do łóżka.
- Chciałem wam przypomnieć o tym, że jutro widzę was punktualnie na lekcjach. - powiedział.
- Taa.. coś jeszcze? - mruknęłam znudzona.
- Jest tu u was Nick Colins? - spytał starając się wejrzeć do środka.
- Nie. - odparłam, a następnie zamknęłam mu drzwi przed nosem.
- Ciekawe co zrobił Tel. - zainteresowała się Drew.
Poruszyłam tylko ramionami na znak, że nie wiem o co chodzi i szybko położyłam się z powrotem na łóżko. Po chwili usłyszałam jak przyjaciółka już sobie chrapie, a ja nie potrafiłam zasnąć. Cały czas się odwracałam z boku na bok, by znaleźć odpowiednie miejsce. W końcu się wkurzyłam i poszłam na balkon po cichu zapalić. Okryłam się swoją bluzą i usiadłam na krześle, które jakimś dziwnym trafem się tu znalazło i z zamkniętymi oczami wsłuchiwałam się w szum wiatru wypalając papierosa.
- Nie powinnaś tego robić. - powiedział ktoś nagle przez co moje serce omal nie wyskoczyło z piersi.
Próbując uspokoić oddech spojrzałam się na osobnika, którym był Louis. W tym momencie miałam ochotę do niego podejść i zrzucić go z tego balkonu.
- Zabiłabym cię najchętniej, ale jesteś moją przepustką do dobrych ocen z chemii. - powiedziałam uśmiechając się sztucznie.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko zaczął przechodzić po balustradzie by dostać się do balkonu na którym ja byłam. Po chwili stał przy mnie, uśmiechając się od ucha do ucha, a ja patrzałam się na niego z przymrużonymi oczami. Usiadł sobie koło mnie na ziemi, podkulił nogi i zaczął się patrzeć na wprost.
- Nie masz co robić? - spytałam nadal nie spuszczając z niego wzroku.
- Nie mogę zasnąć, więc posiedzę sobie z tobą. - odparł jakby to była najzwyczajniejsza rzecz na świecie.
Popatrzałam się chwilę na niego, ale potem przeniosłam wzrok na park, który był przed budynkiem szkoły. Wiatr, który przed chwilą wiał ustał, a ja słyszała tylko nasze oddechy. W pewnym momencie poczułam jak chłopak patrzy się na mnie, więc i sama na niego spojrzałam. W jego oczach było widać iskierki szczęścia przez co moje kąciki ust uniosły się lekko w górę.
- Czego nie powinnam robić? - spytałam by zakończyć tą sytuację.
- Palić. - odpowiedział krótko odwracając wzrok.
- Nic. Ci. Do. Tego. - wykrztusiłam przez zęby przez co chłopak wstał i niespodziewanie zaczął schylać swoją głowę, aż poczułam jego zimne usta na moim policzku. Złożył na nim całusa i powiedział cicho dobranoc. Gapiłam się na niego dopóki nie zniknął za drzwiami. Na mojej twarzy powstał grymas kiedy usłyszałam jakiś cieniutki głosik za pewne należący do jednej z tych blondynek.
- Pieprzony podrywacz. - mruknęłam do siebie ścierając policzek, który dotknął swoimi ustami.
Skierowałam się do łóżka.
***
Usłyszałam cholerny jazgot budzika, który zaczął się nie miłosiernie drzeć. Uroki prowadzenia „normalnego” szkolnego życia. Zrzuciłam ten irytujący przedmiot z szafki, ale on i tak nie odpuścił. Wypełzałam z łóżka i wyłączyłam te cholerstwo. Drew już też wstała. Podeszłam do szafy i wyjęłam duży, szary, rozciągnięty sweter, do tego czarne rurki. Skierowałam się do łazienki. Po załatwieniu wszystkiego, rozczesałam włosy i założyłam na nie swoją ulubioną czarną czapkę i czarne vansy. Nie minęło dziesięć minut, a Dix też już była gotowa.
- Co jest pierwsze? - spytała zakładając na plecy swój plecak vintage.
- Biologia. - jęknęłam.
- Zajebiście. - powiedziała niezwykle entuzjastycznie Dix.
- Wiesz co? Załatwimy te oceny szybko i wracamy do naszego życia nie? - oznajmiłam otwierając drzwi.
- Pewnie. - przytaknęła dziewczyna wkładając nasze klucze pod wycieraczkę.
Idąc do klasy, cały czas słyszałyśmy jakieś głupie teksty typu: „Niewierze”. Co za pieprzeni idioci. Drew za każdym razem zaciskała ręce w pięści. Położyłam rękę na jej ramieniu przez co trochę się uspokajała, ale ci ludzie na prawdę byli tak wkurwiający, że musieli wszystko komentować. Usiadłyśmy w ostatniej ławce przy oknie i wyciągnęłyśmy z plecaków zeszyt i długopis.
Lekcja dłużyła się niemiłosiernie przez co chwila kręciłam się na krześle, a Drew leżała głową na ramionach z zamkniętymi oczami. W pewnym momencie do klasy wszedł do klasy Zayn, który trzymał w ręku dziennik.
- Może pani wpisać oceny z kartkówek? - spytał nauczycielki.
- Tak, Zayn. - odpowiedziała uśmiechając się do niego szeroko.
Przewróciłam oczami i zaczęłam patrzeć się w okno kiedy usłyszałam chrząknięcie odwróciłam głowę i zobaczyłam przed naszą ławką Malika, który uśmiechał się do nas.
- Co chcesz? - spytała Drew zmieniając swoją pozycję.
- Przyniosłem coś dla was. - powiedział i położył na ławce jakąś kartkę, a potem wyszedł z klasy.
Spojrzałyśmy się na nią gdzie widniał napis.
Miłego pierwszego dnia w szkole. :)
L. Z. N. H. Lo. xx.
Uśmiechnęłam się. Nagle zobaczyłyśmy, że w naszą stronę idzie nauczycielka, więc Drew schowała kartkę do kieszeni.
***
Wróciłyśmy po siedmiu godzinach męczenia się w szkole, więc od razu padłam zmęczona na łóżko, a kiedy przypomniałam sobie jeszcze, że mam jeszcze iść do Tomlinsona to, aż mi niedobrze. Poprawiłam swoją czapkę na głowie i wzięłam pod pachę jeden zeszyt. Pożegnałam się z przyjaciółką, a już za chwilę stałam pod drzwiami i pukałam. Po jakiś dwóch minutach otworzył mi Louis, był ubrany w czarną bluzkę z napisem „The killers”, zwykłe szary dresy i czarne vansy bez skarpetek na nogach, a jego włosy zasłaniała szara czapka. Na twarzy widniał może dwu dniowy zarost. Jego rękę okrywały dość liczne tatuaże po jakiegoś wielkiego ptaka i małe pierdułka. Na jego widok aż mi się kolany ugięły.
- Cześć. Wchodź. - zaprosił mnie ruchem ręki, uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam do środka gdzie było czysto! Nie mogę. Myślałam, że zobaczę tu nie wiadomo jaki burdel aż wstyd się przyznać, ale czyściej tu niż u nas.
- Siadaj. - kiwnął głową na łóżko, które miało kremową pościel.
- Nie dzięki postoje. - powiedziałam, ale po chwili skarciłam się w myślach za to co powiedziałam i usiadłam na co usłyszałam melodyjny śmiech Louisa.
- Chcesz coś do picia? - spytał.
- Nie dzięki. - podziękowałam, a chłopak za chwilę usiadł koło mnie z puszką red bulla. Napił się łyka i położył ją na podłogę.
- To od czego zaczynamy? - spytał.
- Ty mi się pytasz? Nie uważałam na chemii od pierwszej klasy. - jęknęłam. - Podobno to ty masz tą czwórkę.
- Och. Wybacz. - zaśmiał się. - Robimy teraz na lekcji powtórki z poprzednich klas, więc powinniśmy dać sobie radę.
- Świetnie. To oddaj mi teraz moją czapkę. - skomentowałam uśmiechając się do niego.
- Nie nauczyłaś się wszystkiego! - zawołał.
- Umiem wszystko w małym paluszku. - odparłam pokazując mu.
- Tak to udowodnij! - zaczął się ze mną droczyć. - Powiedź mi jaki symbol ma azot i jego wartościowość.
- No więc.. N i dwa? - spytała mając nadzieję, że mówię dobrze.
- Nie! - krzyknął mi do ucha przez co oberwał poduszką w twarz. - Czapkę odzyskasz przy następnym spotkaniu.
- Czyli kiedy? - spytałam ciekawa.
- Już się nie możesz doczekać? - powiedział uśmiechając się szeroko.
- Nie głupku. Chcę moją czapkę! - zawołałam jak mała dziewczynka.
- Nauczysz się wszystkich wartościowości i symboli, które ci tu wypisałem to oddam. - oznajmił wyprężając dumnie swoją klatkę piersiową.
- Louisss.. - zmarszczyłam oczy sycząc jego imię. Chłopak wybuchnął głośnym niepohamowanym śmiechem aż zaczął się dławić. Chciał sięgnąć po swojego red bulla, ale byłam szybsza i mu go zabrałam. Popatrzał na mnie swoimi smutnymi oczami, ale ja pokazałam mu język i sama wzięłam dużego łyka. Podbiegł do stolika gdzie stała woda i się napił.
- Och. Jesteś zła. - mruknął na co ja pokiwałam twierdząco głową. - Ale nie masz tego. - wyciągnął z kieszeni swoich szarych spodni moją czapkę.
- No Tomlinson. Ja bez nie przeżyję dnia. - jęknęłam.
- Nauczysz się to ci dam.
Zrobiłam naburmuszoną minę i odwróciłam się do niego przez co znów usłyszałam cichy śmiech Louisa. Siedziałam tak długo dopóki nie usłyszałam jak ktoś coś chrupie. Odwróciłam się zdziwiona spodziewając się, że chłopak zaczął zajadać się chipsami, ale moja szczęka lekko opadła kiedy zobaczyłam, że Louis zajada się marchewką. Chciałam już coś powiedzieć, ale do pokoju weszli Styles, Payne, Horan i Malik.
- Cześć Boo Bears. - zawołał Styles, który nie zauważył, że jestem w pokoju. Moje kąciki ust uniosły się ku górze kiedy usłyszałam jego przezwisko.
- Hej. - przywitał się mieląc w buzi pomarańczowe warzywo.
- To już pójdę. - wstałam i wzięłam do ręki swój zeszyt.
Spojrzałam na wszystkich tylko Styles patrzał się na mnie jak na jakiś wybryk natury.
- To do zobaczenia. Przyjdź po jutrze, bo jutro mam cały dzień treningi. - pożegnał się Louis. - Nie zapomnij się nauczyć, bo nie dostaniesz czapki.
Pokiwałam głową i zamknęłam za sobą drzwi. W pokoju zobaczyłam jak Drew czyta jakąś książkę, więc powiedziałam ciche cześć i podeszłam do szafki wyciągając z niej moją białą czapkę.
- Co się stało z tą czarną? - spytała podnosząc wzrok z nad książki.
- Tomlinson mi zabrał. - odpowiedziałam dając na stolik zeszyt z pierwiastkami.
- Nie stać go? - zakpiła.
- Niee. Zabrał mi ją, bo muszę się nauczyć wartościowości pierwiastków i ich skrótów.
- Już się boję moich korków.
- Muszę ci coś powiedzieć. - odparłam siadając na łóżku.
- No dawaj.
- Tomlinson wyglądał dzisiaj bosko. - zaświergotałam. - Nawet nie wiedziałam, że ma tatuaże na rękach.
- Trzeba było zrobić zdjęcie! - zawołała.
#
Chciałam życzyć Wam Wesołych Świąt, udanych prezentów, smacznych potraw wigilijnych. :) Mam nadzieję, że rozdział Was nie zawiódł. Za wszelkie błędy przepraszam! ♥
Kocham Was. :*
- Cześć. Wchodź. - zaprosił mnie ruchem ręki, uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam do środka gdzie było czysto! Nie mogę. Myślałam, że zobaczę tu nie wiadomo jaki burdel aż wstyd się przyznać, ale czyściej tu niż u nas.
- Siadaj. - kiwnął głową na łóżko, które miało kremową pościel.
- Nie dzięki postoje. - powiedziałam, ale po chwili skarciłam się w myślach za to co powiedziałam i usiadłam na co usłyszałam melodyjny śmiech Louisa.
- Chcesz coś do picia? - spytał.
- Nie dzięki. - podziękowałam, a chłopak za chwilę usiadł koło mnie z puszką red bulla. Napił się łyka i położył ją na podłogę.
- To od czego zaczynamy? - spytał.
- Ty mi się pytasz? Nie uważałam na chemii od pierwszej klasy. - jęknęłam. - Podobno to ty masz tą czwórkę.
- Och. Wybacz. - zaśmiał się. - Robimy teraz na lekcji powtórki z poprzednich klas, więc powinniśmy dać sobie radę.
***
Mimo tego, że bardzo nie chciałam tu przyjść zmieniłam zdanie po pięciu minutach pobytu, bo Louis naprawdę umiał wszystko dokładnie wyjaśnić po reakcję spalania aż po jakąś trudną chemię, a przy tym cały czas mnie czymś rozśmieszał.
- Dobra dziewczynka. - powiedział czochrając mnie we włosy gdzie nie było mojej czapki, bo Tomlinson ją schował i powiedział, że jak się nie nauczę wartościowości pierwiastków to mi jej nie odda.- Świetnie. To oddaj mi teraz moją czapkę. - skomentowałam uśmiechając się do niego.
- Nie nauczyłaś się wszystkiego! - zawołał.
- Umiem wszystko w małym paluszku. - odparłam pokazując mu.
- Tak to udowodnij! - zaczął się ze mną droczyć. - Powiedź mi jaki symbol ma azot i jego wartościowość.
- No więc.. N i dwa? - spytała mając nadzieję, że mówię dobrze.
- Nie! - krzyknął mi do ucha przez co oberwał poduszką w twarz. - Czapkę odzyskasz przy następnym spotkaniu.
- Czyli kiedy? - spytałam ciekawa.
- Już się nie możesz doczekać? - powiedział uśmiechając się szeroko.
- Nie głupku. Chcę moją czapkę! - zawołałam jak mała dziewczynka.
- Nauczysz się wszystkich wartościowości i symboli, które ci tu wypisałem to oddam. - oznajmił wyprężając dumnie swoją klatkę piersiową.
- Louisss.. - zmarszczyłam oczy sycząc jego imię. Chłopak wybuchnął głośnym niepohamowanym śmiechem aż zaczął się dławić. Chciał sięgnąć po swojego red bulla, ale byłam szybsza i mu go zabrałam. Popatrzał na mnie swoimi smutnymi oczami, ale ja pokazałam mu język i sama wzięłam dużego łyka. Podbiegł do stolika gdzie stała woda i się napił.
- Och. Jesteś zła. - mruknął na co ja pokiwałam twierdząco głową. - Ale nie masz tego. - wyciągnął z kieszeni swoich szarych spodni moją czapkę.
- No Tomlinson. Ja bez nie przeżyję dnia. - jęknęłam.
- Nauczysz się to ci dam.
Zrobiłam naburmuszoną minę i odwróciłam się do niego przez co znów usłyszałam cichy śmiech Louisa. Siedziałam tak długo dopóki nie usłyszałam jak ktoś coś chrupie. Odwróciłam się zdziwiona spodziewając się, że chłopak zaczął zajadać się chipsami, ale moja szczęka lekko opadła kiedy zobaczyłam, że Louis zajada się marchewką. Chciałam już coś powiedzieć, ale do pokoju weszli Styles, Payne, Horan i Malik.
- Cześć Boo Bears. - zawołał Styles, który nie zauważył, że jestem w pokoju. Moje kąciki ust uniosły się ku górze kiedy usłyszałam jego przezwisko.
- Hej. - przywitał się mieląc w buzi pomarańczowe warzywo.
- To już pójdę. - wstałam i wzięłam do ręki swój zeszyt.
Spojrzałam na wszystkich tylko Styles patrzał się na mnie jak na jakiś wybryk natury.
- To do zobaczenia. Przyjdź po jutrze, bo jutro mam cały dzień treningi. - pożegnał się Louis. - Nie zapomnij się nauczyć, bo nie dostaniesz czapki.
Pokiwałam głową i zamknęłam za sobą drzwi. W pokoju zobaczyłam jak Drew czyta jakąś książkę, więc powiedziałam ciche cześć i podeszłam do szafki wyciągając z niej moją białą czapkę.
- Co się stało z tą czarną? - spytała podnosząc wzrok z nad książki.
- Tomlinson mi zabrał. - odpowiedziałam dając na stolik zeszyt z pierwiastkami.
- Nie stać go? - zakpiła.
- Niee. Zabrał mi ją, bo muszę się nauczyć wartościowości pierwiastków i ich skrótów.
- Już się boję moich korków.
- Muszę ci coś powiedzieć. - odparłam siadając na łóżku.
- No dawaj.
- Tomlinson wyglądał dzisiaj bosko. - zaświergotałam. - Nawet nie wiedziałam, że ma tatuaże na rękach.
- Trzeba było zrobić zdjęcie! - zawołała.
#
Chciałam życzyć Wam Wesołych Świąt, udanych prezentów, smacznych potraw wigilijnych. :) Mam nadzieję, że rozdział Was nie zawiódł. Za wszelkie błędy przepraszam! ♥
Kocham Was. :*
awww boski tobie też wesołych
OdpowiedzUsuńOch Tobie też skarbie. Wesołych Świąt. ;* Rozdział jak zawsze genialny. ;3 Loulo moments *-* Aww,. Jade powoli sie zakochuje haha. xx. Moje nogi pewnie tez sie by ugięły gdyby zobaczyła takiego Louisa. *-* Szkoda, że ta blondynka się tu wkradła. ;/ Mam nadzieję, że Niall i Drew też będa się tak dobrze bawić. ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco
Kinia. xx.
Kocham. <3
Kocham to <3
OdpowiedzUsuńWesołych :)
Cudo! *O*
OdpowiedzUsuń