sobota, 3 maja 2014

Rozdział 37 | Jade |


Nie wiem, jak to się stało, ale rozdział mi się sam dodał.
Miał być z perspektywy Drew, ale dość osób już go przeczytało, więc zostawiam. :)

Siedziałam skulona na łóżko i wsłuchiwałam się w deszcz, który spadał na parapet. Siedziałam może już tak ponad trzy albo pięć dni. Przestałam wychodzić ze swojego pokoju, jeść chociaż Nick i Dix wmuszali mi żebym to robiła. Chciałam po prostu zostać już na zawsze sama, bo skoro Louis mnie zostawił to nie miałam po co żyć. Kochałam go, kocham i kochać będę. Próbowałam nawet do niego dzwonić, ale nie odbierał, a Tel zabrał mi telefon. Był na mnie zły za to, że tak desperacko próbowałam się skontaktować się z Lou. Zaczął działać mi na nerwy przez co przestałam się do niego odzywać. Jedynie Drew była dla mnie wyrozumiała i siedziała ze mną w pokoju czasami godzinami nawet bez odzywania się. Chociaż wiedziałam, że czuje się coraz gorzej, a ja zamiast z nią być to beznadziejnie się nad sobą użalałam, ale nie potrafię wziąć się w garść. Łzy także przestały lecieć. Tylko została pustka, ale dzisiaj miałam zamiar zmienić tą sytuacje. Chciałam dowiedzieć się czemu to zrobił i dlaczego. Może też, że chciałam go zobaczyć. Wstałam powoli ruszyłam pod prysznic. Nie chcę go wystraszyć. 
Założyłam na siebie szarą bluzkę, czarną bluzę, a na to kurtkę oraz rurki. Na nogi założyłam workery, a na głowę czapkę i mogłam wychodzić. Zeszłam na dół gdzie w kuchni zobaczyłam, jak Nick siedział przy blacie kuchennym z telefonem przy uchu. Przewróciłam oczami miałam już wyjść, ale chłopak chwycił mnie za rękę. 
- Dokąd idziesz? - spytał patrząc się na mnie uważnie.
- Wychodzę nie widać? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. 
- Jade. Chcę z tobą porozmawiać - oznajmił łapiąc się za kark. 
- Wybacz, ale mam coś do załatwienia i nie mam czasu - warknęłam. - Oddasz mi w końcu mój telefon?
- Nie. 
Zacisnęłam ręce w pięści i odwróciłam się na pięcie. Jak najszybciej ruszyłam do wyjścia. Kiedy wyszłam na zewnątrz nałożyłam kaptur od bluzy na głowę. Ruszyłam, jak najszybciej w stronę szkoły z nadzieją, że akurat gdzieś go tam znajdę. 
Zagryzłam dolną wargę z nerwów. Niestety poczułam, jak znowu krwawi, więc otarłam ją wewnętrzną częścią dłoni i skierowałam się wprost do drzwi. Na szczęście deszcz przestał padać, więc nie byłam aż tak przemoczona. Popchnęłam drzwi i już miałam ochotę wracać, ale jakoś się powstrzymałam. Wzięłam oczyszczający oddech i ruszyłam. Miałem wejść na następne piętro kiedy zobaczyłam Liama, który siedział na schodach wraz z Danielle. Dziewczyna na mój widok uśmiechnęła się i pomachała ręką. Odwzajemniłam jej gest i spojrzałam na chłopaka, który uśmiechnął się. 
- Umm... jest Louis? - spytałam z nadzieją, że powie tak. 
- Nie, nie ma - odpowiedział, a ja zagryzłam wargę od środka odwracając się do nich plecami. - Dzisiaj wraca z wyjazdu tygodniowego. - spojrzał na zegarek na nadgarstku. - Za półgodziny wysiądzie na dworcu kolejowym London Bridge, ale potem jedzie odwiedzić rodzinę w Doncaster. 
Podziękowałam uśmiechając się lekko i pożegnałam się biegnąc w stronę stacji może uda mi się go złapać. Nie, muszę go złapać. Przyśpieszyłam mimo, że z trudem łapałam oddech, bo z moją kondycją nie najlepiej. 

***

Byłam już na peronie i zaczęłam rozglądać się dookoła siebie z nadzieją, że zaraz gdzieś go znajdę, ale niestety. Szłam w stronę informacji uspokajając swój oddech. Okazało się, że pociąg do Doncaster został odwołany z powodu problemów technicznych. Złapałam się za bok zastanawiając się gdzie chłopak mógł teraz pójść skoro odwołali mu pociąg. Co ja bym zrobiła? Pewnie wkurzyła się i zwymyślała pracowników, ale Louis mógł pójść grzecznie do szkoły albo poszedł coś zjeść. Ruszyłam do najbliższego bufetu kiedy zobaczyłam szatyna, który siedział na swojej torbie podróżnej pod jakąś ścianą i trzymał w rękach plastikowy kubeczek w który się wpatrywał. Zamknęłam oczy i ruszyłam w jego stronę układając sobie to co mam mu powiedzieć. Stanęłam przed nim robiąc mu cień, a on podniósł do góry głowę momentalnie zastygając. Jego zarost od kiedy go widział był gęstszy, a oczy całkowicie były pozbawione blasku. 
- Hej Lou - przywitałam się. 
Przełknął ślinę wprawiając w ruch swoje jabłko Adama i przerzucił swój wzrok z powrotem na kubek z herbatą. Zignorował mnie, więc usiadłam koło niego z tym, że na zimnym betonie. Najwyżej się przeziębię. 
- Wstawaj - mruknął niby od niechcenia, ale coś mu to nie wyszło, bo usłyszałam w jego głosie troskę. Czyli prawdopodobnie nie nienawidzi mnie. 
- Tęsknie za tobą Louis - oznajmiłam dokładnie go obserwując, żeby zobaczyć jego najmniejszą reakcję. 
Poruszył niespokojnie rękami. 
- Powinnaś o mnie zapomnieć - odparł biorąc łyka swojego napoju. 
- A co, jak nie potrafię i chcę się po prostu dowiedzieć dlaczego ze mną zerwałeś? - spytałam zagryzając dolną wargę od razu poczułam metaliczny smak krwi, a on popatrzał na mnie. 
- Przestań ją gryźć - szepnął przejeżdżając kciukiem po mojej wardze. Zamknęłam oczy czując jego dotyk, który powodował te pieprzone motylki w brzuchu. Zabrał rękę i ubrał na głowę kaptur. 
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - powiedziałam drżącym głosem przez jego dotyk.
- Zrobiłem to co powinienem. Wykorzystałem cię. Zapomnij - oznajmił wstając. Zabrał swoją torbę i odszedł.
Siedziałam patrząc się na niego, jak odchodził i analizując to co przed chwilą powiedział. Do moich oczy momentalnie napłynęły łzy. Przecież to nie może być prawda. Jakby chodziło mu tylko i wyłącznie o seks to by mnie zostawił na następny dzień, ale tego nie zrobił. Wstałam z miejsca i ruszyłam do domu po drodze kupując paczkę papierosów. Wychodzi, że z nami naprawdę koniec.

***

Siedziałam na tarasie z kubkiem kawy w rękach i patrzałam się w niezwykle gwieździste niebo. Cały czas główkowałam nad słowami Louisa zastanawiając się czy mówił prawdę. Jedyne co mój mózg mi podpowiadał to było, że tak wykorzystał mnie. Wyglądał tak inaczej. Jakby zmężniał. Na pewno ten zarost dodawał mu męskości. Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy kiedy usłyszałam, jak ktoś wchodzi na zewnątrz szybko starłam je ruchem ręki. 
- Gdzie byłaś? - spytał nawilżając dolną wargę. 
- Na spacerze - skłamałam pociągając nosem. 
- Ok więc teraz musimy porozmawiać - oznajmił biorąc skręta do buzi. Zaciągnął się ostatni raz i wyrzucił go za siebie. - Skoro ten chuj Tomlinson cię zostawił to... 
- Nie nazywaj go tak - przerwałam mu. Mimo wszystkiego co mi zrobił. Chciałam zagryźć dolną wargę by się nie rozpłakać, ale powstrzymałam się. Pewnie od razu się dowie, że byłam zobaczyć się z Louisem.  
- Dobra, dobra. Milusi pan Tomlinson z tobą zerwał to w końcu mogę to powiedzieć, że.. - nie dokończył, bo zadzwonił jego telefon. Zacisnął ręce w pięści i wyciągnął go z kieszeni odbierając. Przewróciłam oczami i wstałam kierując się do swojego pokoju. Kiedy chciałam wejść do środka moja ręka uwięzła w stalowym uścisku. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Colinsa. Wziął głęboki oddech i przyciągnął mnie do siebie. Złączył nasze usta przez chwilę nie odwzajemniłam pocałunku, ale w końcu i ja się włączyłam. Poczułam marihuanę, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Pieprzyć Tomlinsona. Przyciągnął mnie do siebie i przygryzł moją wargę ciągnąc za nią lekko. Objął mnie pasie, a ręce po chwili zjechały na moje pośladki. Ścisnął je pogłębiając pocałunek. Włożyłam ręce pod jego koszulkę i przejechałam swoimi paznokciami po jego umięśnionej klatce. Mruknął gardłowo i zjechał swoimi rękami na moje uda, a ja poczułam, jak mnie unosi. Objęłam jego twarz i zaczęłam składać pocałunki. Usłyszałam, jak wali nogą w drzwi żeby się otwarły, a on rzucił mnie na moje łóżko. Zdjął swoją koszulkę i po chwili byłam pod nim. Zaczął zachłannie całować moje usta, a ja oddawałam każdy pocałunek. Swoje usta przeniósł na moją szyję. Zamknęłam oczy i położyłam swoje ręce na jego plecy. Nick całował każdy skrawek mojej szyi, a ja czułam coraz większe podcienienie. Przygryzł lekko skórę, a z moich ust wydobył się jęk. Podniosłam się na łokciach by chłopak mógł zdjąć moją bluzkę. Muskał mój dekolt kiedy rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Otwarłam szeroko oczy, a Tel przestał.
- Zapraszałaś kogoś? - spytał patrząc się na mnie.
- Nie - zaprzeczyłam zagryzając policzek od środka.
- Świetnie. Nie ma nikogo w domu - mruknął całując mnie w usta. Chciał zdjąć mój stanik, ale rozległo się walenie do drzwi.
- Lepiej będzie, jak pójdę sprawdzić kto to - skomentowałam chcąc wstać, ale Nick zatrzymał mnie z powrotem kładąc na materac. Zaczął całować mnie jeszcze zachłanniej niż przedtem, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Niestety albo i stety znów ktoś zaczął walić w drzwi i to jeszcze głośniej. Przewróciłam oczami i odepchnęłam od siebie Tela. Wzięłam z szafy byle jaką bluzę i ruszyłam do drzwi.
- Nie podoba mi się to. Dostaniesz karę. - usłyszałam warknięcie Nicka, ale tylko machnęłam na niego ręką.
Otworzyłam drzwi, a do środka niemal od razu wparował jakiś facet. Miał dość długie blond włosy, kolczyk w nosie. Ubrany był w czarną marynarkę pod którą miał białą koszulę. Zmierzył mnie swoim lodowatym wzrokiem i uśmiechnął się kpiąco.
- Widzę, że pan Colins nieźle się zabawia. - zaśmiał się tak, że na mojej skórze powstała gęsia skórka. Zmarszczyłam brwi słysząc jego słowa.
- Słucham? - syknęłam splątując ręce na swoich piersiach.
- Nie ważne panno West. Gdzie jest ten skurwysyn? - spytał przeczesując swoje włosy.
- Skąd wiesz, jak się nazywam? - mruknęłam mierząc go wzrokiem.
- Kotku, ja wszystko wiem. - oznajmił podchodząc do mnie.
Założył kosmyk moich włosów za ucho, a ja szybko odsunęłam się od niego. Uśmiechnął się do mnie puszczając mi oko.
- Jade idziesz?! - usłyszałam wrzask Colinsa, a po chwili wyszedł na schody, a kiedy zobaczył tego typka momentalnie znieruchomiał.
- Witaj mój kochany przyjacielu - powiedział kpiąco. - Jak nóżka?
- Wypierdalaj stąd - huknął Nick schodząc ze schodów.
- Mogę wyjść, ale tylko i wyłącznie z tobą. Mamy do pogadania - skomentował.
Patrzałam się na to wszystko z niedowierzaniem, ten koleś był taki przerażający mimo tego że stał spokojnie. Nie rzucał się, jak niektórzy czyt. Nick czy Nataniel.
- Ja nie mam ci nic do powiedzenia Street - warknął Tel, a mnie momentalnie zamurowało. Street zbieżność nazwisk czy to jest ten brat Nataniela?!
- Skoro tak to w każdej chwili mogę zastrzelić tą o to tu pannę West. - oznajmił przerzucając wzrok na mnie. Wzdrygnęłam się na jego słowa oraz gdy zobaczył spojrzenie jego lodowatych oczu.
- Nie ośmielisz się - syknął szatyn, a blondyn zaśmiał się przeszywająco i zza paska spodni wyciągnął broń. Wymierzył mi prosto w głowę. Przerażona stanęłam, jak wryta. Spojrzałam kątem oka na Nicka, który stał i patrzał się ze strachem.
- Pamiętaj kochanie możesz tylko i wyłącznie winić za to swojego przyjaciela - powiedział przeładowując  swoją broń.
- Stop czekaj! - zawołał Nick.
Nieznajomy przerzucił wzrok na chłopaka, ale nadal celował we mnie. Poczułam, jak moje ręce zaczynają drżeć.
- Pójdę z tobą - oznajmił.
- Dobry chłopczyk. Idź się ubierz, bo nie zamierzam podziwiać twoich żałosnych mięśni, a ja posiedzę sobie z twoją przyjaciółką. Och i weź całą kasę, którą jesteście mi winni. - oświadczył siadając na kanapie, a mi kazał usiąść na fotelu, który stał obok. Wykonałam posłusznie polecenie. Nick ruszył na górę. Co tu się do cholery działo jakie pieniądze?
- Powiem ci coś w sekrecie. Tylko bez wyzwisk, bo to dla ciebie źle się skończy - mruknął kładąc sobie broń na kolana.
Kiwnęłam głową, że rozumiem, a on uśmiechnął się do mnie.
- To przez waszego przyjaciela i mojego pieprzonego braciszka twoja siostrzyczka ucierpiała pewnego dnia. Pamiętasz doskonale prawda? - spytał przejeżdżając swoim językiem po zębach.
- Tak - szepnęłam przypominając sobie ten dzień kiedy Drew opowiedziała mi o jakimś Jace, który ją pobił. Ten skurwysyn siedział przede mną. Chciałam mu przyjebać w mordę, ale się powstrzymałam zważając na to co trzyma na kolanach.
- Musiałem ci powiedzieć. Pan Nick oraz pan Nataniel bardzo mnie wtedy wkurzyli, więc musiałem jakoś im pokazać kto tu rządzi prawda? - powiedział. - To taka ładna dziewczyna. Niestety potem twoi koledzy jeszcze bardziej podziałali mi na nerwy, więc dostali w mordy. Widziałem, jak bardzo się nim zajęłaś, ale pewnemu chłopakowi teraz też przydałaby się twoja sanitarna pomoc - mrugnął do mnie.
- O co ci chodzi? - spytałam z drżącym głosem.
- Przykro mi, ale i tak wystarczająco dużo ci powiedziałem. - odpowiedział wstając. - Colins ruszaj ten swój tyłek, bo się nudzę, a wiesz co się dzieje, jak się nudzę prawda?!
Jego wrzask odbijał się echem po całym domu, a ja byłam jeszcze bardziej przerażona niż do tej pory. To wszystko co się działo było przez Colinsa i Streeta. Pobicie Drew, pewnie Oscar też przypadkowo mnie nie prześladował, te pieniądze, które posiadali oby dwoje były z jakiś durnych przekrętów! Zacisnęłam ręce w pięści i spojrzałam na tego Jace. Stał oparty o ścianę i tupał nerwowo nogą. Po chwili pojawił się Tel. Gdy na niego patrzałam miałam ochotę wydrapać mu oczy. Znienawidziłam go.
- Ruszaj się do auta! - krzyknął blondyn.
Chłopak spojrzał na mnie i skierował się do wyjścia. Wstałam szybko z miejsca.
- Nienawidzę cię Nick! Za to wszystko co zrobiłeś! Spróbuj się tylko do mnie zbliżyć to uduszę cię własnymi rękami! - wrzasnęłam kiedy wychodził.
Spojrzał się na mnie z bólem w oczach i spuścił wzrok idąc w stronę wielkiej czarnej terenówki, która stała przed domem. Na miejscu kierowcy zobaczyłam jakąś rudą kobietę. Street zaśmiał się tak głośno, że chyba cały Londyn go słyszał.
- Podobasz mi się kwiatuszku - powiedział gdy przestał się śmiać. - Dlatego powiem ci coś jeszcze. Twój chłopaczek bardzo cierpi po tym co zrobił. Powiem ci również, że przyczynił się do tego przez zachowanie "państwa N", a pan Nick doskonale o tym wiedział - zrobił króliczka palcami przy słowie "państwo N".
Musiałam usiąść po tym wszystkim co się dowiedziałam. Nick i Nataniel to skończone skurwysyny. Naciągnęłam rękawy bardziej na ręce i schowałam w nich twarz. Niespodziewanie do mojego nosa dobiegł dobrze znany mi zapach; perfum Louisa oraz jego własny. Do głowy nagle wleciały mi ostatnie słowa, które Jace powiedział. Zostawił mnie, bo musiał? Grozili mu czymś? Do moich oczu napłynęły łzy, a ja prawie przespałam się z tym kutasem. Nagle niesamowicie naszła mnie ochota na schlanie się do nieprzytomności, więc ruszyłam do barku wyciągając z niego dwie butelki wódki. Gdyby nie oni nadal byłam bym z Louisem. Napiłam się z gwinta i ruszyłam by poszukać swojego telefonu, a potem wezmę swój plecak i opuszczę ten pieprzony dom raz na zawsze.

***

Otworzyłam oczy czując straszne zimno. Niestety od razu dopadł mnie mocny ból głowy spowodowany przesadzeniem z alkoholem. Wstałam z podłogi na której leżałam i ukryłam swoje włosy pod kapturem, bo za pewnie wyglądałam okropnie. Dzisiaj musiałam znaleźć sobie nowe mieszkanie, pogadać z Louisem i odwiedzić Drew i wszystko jej powiedzieć czego się dowiedziałam. Cały czas po głowie chodziło mi, że gdyby Louis mnie kochał to by tak łatwo ze mnie nie zrezygnował. W sumie może racja, ale i tak chcę z nim pogadać, ale najpierw mieszkanie i odwiedziny. Była dopiero piąta, ale co tam.
Doprowadziłam się do porządku i wzięłam na ramię swój plecak. Miałam już wychodzić kiedy do mieszkania wlazł Colins. Kurwa, myślałam, że zdążę za nim wróci. Popatrzał się na mnie i zobaczył plecak przez co wyprostował się.
- Słuchaj, ja nie chciałem. Kocham cię... - nie dokończył, bo dostał ode mnie prosto w brzuch.
Zgiął się w pół, a z jego ust wydobył się jęk.
- Liczy się to, jak ktoś kocha, a nie jakimi słowami - warknęłam wymijając go. - Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj.
- Poczekaj posłuchaj mnie - zatrzymał mnie łapiąc za nadgarstek. - Skoro dalej kochasz Tomlinsona to mogę to zrozumieć i przestać się do ciebie podwalać, ale przecież możemy zostać przyjaciółmi.
Zaśmiałam się na jego słowa.
- Przykro mi Nick, ale czy prawdziwy przyjaciel dałby skrzywdzić swoje przyjaciółki, czy prawdziwy przyjaciel nie udawałby, że wszystko jest w porządku i czy przyjaciel oszukiwałby? - spytałam mrożąc go wzrokiem. - Może kiedyś ci wybaczę.
Chłopak spuścił wzrok, a z moich ust wydobyło się "tak myślałam" i ruszyłam przed siebie.
- Nie wiesz wszystkiego. - zawołał za mną, a ja tylko pokazałam mu środkowy palec.
Skoro dla niego ważniejsza jest kasa to mam go naprawdę głęboko w tyłku.
Ruszyłam wprost do mieszkania Nialla, by pogadać z Drew. Wyciągnęłam z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłam jednego. Chyba nikt nigdy w życiu mnie tak nie zdenerwował. Zmienił się i to cholernie. Do czego to doszło, że miałam ochotę go udusić. Szłam właśnie obok szkoły kiedy usłyszałam znajomy głos należący do Zayna. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak Mulat stoi koło gościa z kapturem na głowie, który kopie piłki w ścianę. Chłopak miał na sobie czarne vansy. Louis. Podeszłam bliżej by coś usłyszeć.
- Możesz mi w końcu powiedzieć kto cię tak urządził? - spytał zdenerwowany Malik. Boże ktoś go pobił. A Jace mówił, że jakiemuś chłopakowi będzie potrzebna moja pomoc.
- Mówiłem ci już Zayn to nie twoja sprawa. - warknął Tommo kopiąc w piłkę, która z hukiem uderzyła o ścianę.
- Louis ja i chłopaki chcemy ci pomóc, więc nie wiem dlaczego traktujesz nas, jak wrogów. - oświadczył splątując ręce na klatce piersiowej.
- Nie traktuje was, jak wrogów po prostu nie chcę robić z siebie łamagi. - mruknął kolejny raz kopiąc w piłkę, a za każdym razem z budynku zlatywał tynk. Miał chłopak kopa.
- Jak tam chcesz. - machnął na niego ręką. - O której jedziesz do Doncaster?
- Za półgodziny mam pociąg. - odpowiedział stając, jak wryty. - Jakby Jade się pytała gdzie jestem to powiedź, że nie wiesz.
Zabolało. Chłopak kiwnął głową, że się zgadza. Wyciągnął rękę i położył ją na ramieniu chłopaka. Louis uśmiechnął się do niego, przytulili się chyba na pożegnanie, bo torba chłopaka leżała na pobliskiej ławce. Zayn odszedł, a ja wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w jego stronę.
- Louis ty pieprzona cioto! - warknął kopiąc z całej siły w piłkę, która odbiła się od ściany i wystrzeliła w przód. - Jesteś tchórzem.
Jego głos spowodował, że zadrżałam. Koniecznie musiałam się dowiedzieć co się stało, że ze mną zerwał, bo na pewno nie to, że chciał mnie wykorzystać. Poznałam go już trochę, więc to na pewno nie to.
- Cześć - przywitałam się, a mój drżący głos odbił się echem.
Chłopak zastygł przez moment, ale potem kopnął piłkę, która poturlała się w moją stronę.
- Odejdź Jade proszę - mruknął kopiąc następną. - Mówiłem zapomnij.
Cały czas mówił do mnie odwrócony plecami, a po chwili zaczął mnie ignorować całkowicie oddając się swojemu zajęciu. Wzięłam oddech i skierowałam się do ławki gdzie leżała jego torba. Usiadłam obok niej czekając aż w końcu do mnie podejdzie. Zaczęło się robić trochę zimno, więc skuliłam się na ławce. Zamknęłam oczy zastanawiając się o co go zapytać kiedy nagle usłyszałam dźwięk rozpinanego zamka, a po chwili Lou założył na moje ramiona swoją kurtkę. Uśmiechnęłam się lekko czując jego intensywniejszy zapach. Zajął miejsce po drugiej stronie swojej torby, która odgradzała nas.
- Co słychać? - spytał  poprawiając kaptur na swojej głowie.
- Kiepsko, ale mniejsza o to. Przyszłam dowiedzieć się dlaczego ze mną zerwałeś - odpowiedziałam nawilżając dolną wargę.
- Już ci mówiłem - odparł.
- Wybacz Louis, ale nie wierzę ci. Powiedź mi kto cię tak urządził i kto ci kazał. - powiedziałam dosadniej, żeby zrozumiał.
- Nie wiem o co ci chodzi - mruknął poruszając się niespokojnie na ławce.
Przewróciłam oczami wstając. Podeszłam do niego i zdjęłam mu z głowy kaptur. Moim oczom ukazał się jego posiniaczona twarz. Miał rozciętą wargę, podbite prawe oko, a na skrzydełkach nosa miał plaster. Dotknęłam kciukiem jego policzka na co zamknął oczy. Naprawdę go pobili tylko do kurwy za co?
- Kto ci to zrobił? - spytałam jeszcze raz głaszcząc go kciukiem w policzek.
Otworzył oczy, które były lekko zaszklone.
- Nie mogę.
- Louis. Masz mi powiedzieć - mruknęłam.
Wziął głęboki oddech i zaczął mówić. Okazało się, że ten cały Jonathan kazał mu zerwać ze mną, bo inaczej zabiliby mnie na jego oczach, a on się zgodził, bo wolał mnie skrzywdzić niż żebym straciła życie. Nawet nie wiedział dlaczego tego chce, ale mówił bardzo przekonująco. Pobili go, ponieważ któryś z kolesi Streeta widział, jak rozmawiamy na stacji. Co ten cholerny psychol chciał przez to osiągnąć, że ja i Louis zerwaliśmy? Pewnie, jak zwykle przez Nicka.
Złapałam się za głowę i zacisnęłam ręce w pięści.
- Nie trzeba było mi powiedzieć, a nie zrywać ze mną?! Wiesz, jak ja się czułam? Przez ponad trzy albo pięć dni nic nie jadłam. Analizowałam wszystko to co zrobiłam zastanawiając się co takiego zrobiłam, a ty po prostu stchórzyłeś? - mówiłam, jak opętana, a chłopak w pewnej chwili wstał i powiedział, że przeprasza i nigdy więcej mnie nie skrzywdzi.
Patrzałam na niego, jak odchodzi, a po chwili wsiada do taksówki. Kurwa, co ja zrobiłam. Wstałam szybko i zaczęłam biec w stronę taksówki. Niestety odjechała i była już daleko, a ja mimo wszystko w życiu bym jej nie dogoniła. Poprawiłam swój plecak i zabrałam się do biegu na stację. Kolejny raz.

***

Wbiegłam na dworzec i zaczęłam szukać Louisa albo pociągu do którego miał wsiąść. Zobaczyłam go po około dziesięciu minutach stał przy jednym z peronów i patrzał się na odjeżdżające pociągi. Ścisnęło mnie serce na jego widok. Nie chciałam go stracić za bardzo go kochałam. Podeszłam do niego i chwyciłam go za rękę. Spojrzał się na mnie, a jego oczy lekko błysły. Stanęłam przed nim i podniosłam się na palcach całując go lekko w usta. Uśmiechnął się przez pocałunek i złączył nasze czoła. 
- Przepraszam, że jestem takim tchórzem - szepnął. 
- Nic się nie stało. Wiem, że chciałeś mnie chronić - również szepnęłam całując go w nos. 
Niespodziewanie rozległ się głos, że pasażerowie mają wsiadać. Spojrzałam się na Lou, który uśmiechnął się lekko. Wtuliłam się w niego na pożegnanie. Objął mnie mocno. Cieszę się, że wszystko się wyjaśniło. 
- Ile cię nie będzie? - spytałam rysując kółka na jego bluzce. 
- Trzy dni. - odpowiedział podnosząc mój podbródek. Skrzywiłam się lekko na jego widok jeszcze nie przywykłam do jego twarzy. 
- Długo cię nie będzie - skomentowałam wywijając dolną wargę na co się zaśmiał. 
- To jedź ze mną - odparł dotykając mojego nosa. 
- Żartujesz? - spytałam. 
- Jedzie pan czy co? - rozległ się głos maszynisty. 
- To, jak? 
Chciałam już odmówić, ale uśmiechnęłam się szeroko, a chłopak pociągnął mnie za rękę, po chwilę byliśmy w środku. Zajęliśmy swój przedział układając swoje bagaże na jednym z siedzeń. Louis usiadł koło okna, a ja podkuliłam nogi i oparłam się o jego klatkę piersiową. Chłopak pocałował mnie w głowę i objął ramieniem. 
- To jest chore. Chciałabym wyjechać z tobą gdzieś gdzie nikt by nas nie znalazł - szepnęłam patrząc się na przemijający obraz. 
- Uwierz mi króliczku ja też. - skomentował, a ja zaśmiałam się, że nazwał mnie "króliczkiem". 
- Zmieniłeś mnie - odparłam przerzucając wzrok na mnie. 
- To dobrze czy źle? - spytał również patrząc na mnie. 
- Dobrze - mruknęłam ziewając. 
- Cieszę się, a teraz idź spać - powiedział układając mnie wygodniej. Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy. Chłopak, jak zawsze zaczął coś nucić pod nosem, a ja powoli odpływałam w krainę snu. W końcu spokojna, bo mój ukochany Louis był koło mnie. 
Otworzyłam oczy i podniosłam się na łokciach. Byłam przykryta kocem i nie zobaczyłam nigdzie Tommo. Spojrzałam się w okno okazało się, że pociąg stanął. Sprawdziłam czy torba Louisa jest, ale na szczęście była, więc położyłam się i zaczęłam się wpatrywać w sufit. W sumie to powinnam zadzwonić do Drew, bo pewnie będzie się martwić. Wybrałam do niej numer, ale dziewczyna nie odebrała, więc wysłałam jej esemesa, żeby się o mnie nie martwiła i jak będzie miała chwilę to ma do mnie zadzwonić. Jak tylko przyjadę to mam zamiar spędzić z nią, jak najwięcej czasu. 
- Cześć księżniczko - usłyszałam głos Lou, a po chwili wszedł do środka zamykając drzwi za sobą, a w rękach trzymał kubek z kawą. 
- Cześć księciu - uśmiechnęłam się zmieniając pozycję na siedzącą. - Kupiłeś mi kawę? 
- Chyba żartujesz. Ona jest moja. Bierz ten swój śliczny tyłek i idź sobie sama - powiedział uśmiechając się szeroko. 
- Głupi jesteś - mruknęłam rzucając w niego kocem. 
- Ej, ej mogłem się poparzyć! - zawołał na co mrugnęłam do niego. 
- Czemu tak właściwie stoimy? - spytałam.
- Jakieś problemu czy coś - odpowiedział siadając koło mnie.
Zabrałam mu napój i wypiłam do końca, a następnie złączyłam nasze ręce. Szatyn zaśmiał się opierając się o oparcie. 
- Na pewno moje siostry cię polubią - oznajmił, a ja popatrzałam się na niego zdziwiona. Całkiem wyleciało mi z głowy, że przecież Lou jedzie do Doncaster do swojej rodziny, a skoro ja jadę to będę musiała ich poznać. Czyżby chciał mnie przedstawić, bo chciał mnie zabrać? A co, jak mnie nie polubią? Zagryzłam nerwowo wargę. Tommo pstryknął mi w nos. 
- Mówiłem, że masz nie gryźć i tak jest zmasakrowana. Wiesz, jak okropnie się ją całuje? - odparł robiąc poważną minę. 
- Louis czy ty mnie chcesz przedstawić swojej rodzinie? Jako kogo? - spytałam głupkowato chociaż odpowiedź była oczywista. 
- Jako dinozaura - zaśmiał się. - Oczywiście, że moją dziewczynę. 
- Przecież to głupie. Ja się nie nadaję na rodzinne spotkania. Na pewno mnie nie polubią. - zaczęłam się denerwować. 
- Oczarowałaś tego smarka Tommy'ego to oczarujesz i moje młodsze siostry, a Fizzy i Lottie na pewno cię polubią. Moja mama uwielbia kiedy przyprowadzam swoich przyjaciół lub dziewczyny, a ciebie króliczku nie da się nie lubić - oświadczył całując mnie w policzek. - I się nie denerwuj. 

***

Stanęliśmy przed dość dużym domkiem z czerwonej cegły, który był otoczony płotem. Na ogródku były różne zabawki, huśtawki, a nawet domek na drzewie. Po boku był dość duży ogród, a do wejścia prowadziła ścieżka. Przełknęłam ślinę czując, jak moje ręce się pocą. Louis złapał moją rękę i ruszył do drzwi. Pewnie mnie nie polubią. Wszedł do środka i od razu do mojego nosa dobiegł zapach pieczonych czekoladowych ciasteczek aż ślinka ciekła z ust. Po chwili usłyszałam, jak ktoś zbiega po schodach i zobaczyłam małe blond czuprynki, które uczepiły się nogi chłopaka. Wołały go po imieniu, a on wziął je na ręce. Uśmiechnęłam się lekko widząc ten obrazek. Widać było, że kochały swojego brata. 
- Co jest z twoją twarzą? - spytała jedna z bliźniaczek, która nazywała się albo Phoboe lub Daisy. 
- Ach nie ważne maluszku. Poznajcie Jade - wskazał na mnie. Dziewczynki niemal od razu się odwróciły patrząc na mnie. 
- Cześć - pomachałam im uśmiechając się. 
- Cześć! Jesteś dziewczyną Louisa?! Bardzo ładna jesteś! - zaczęły wołać nawzajem, a ja poczułam ulgę. Louis je postawił i każda zaczęła mi się przedstawiać. Daisy miała na sobie bluzeczkę z kaczką, a Phoboe z żabą. Po chwili pojawiła się dziewczyna z brązowymi włosami, która była bardzo podobna do bliźniaczek. 
- Louis! - zawołała wtulając się w niego. Patrzałam się przez chwilę na nich. Musiały naprawdę kochać brata, a on je. 
- Hej jestem Felicite, ale wolę Fizzy. - przywitała się ze mną. 
- Cześć Jade, ale mówią mi też Lilo. - podałam jej rękę. 
Wymieniłyśmy się uśmiechami. Była naprawdę śliczna. 
- Czy ja słyszę swojego mężczyznę?! - usłyszałam kobiecy głos z jakiegoś pomieszczenia, a po chwili zobaczyłam kobietę o brązowych włosach. Uśmiechała się tak samo, jak Louis przez co moje usta uniosły się ku górze. Kobieta wtuliła się w niego, a ja patrzałam przez chwilę na nich kiedy ktoś pociągnął mnie za rękę. Spojrzałam w dół. Okazało się, że bliźniaczki patrzą się na mnie swoimi wielkimi oczkami. 
- Pobawisz się z nami? - spytała Daisy, a ja kucnęłam. 
- No pewnie, a w co lubicie się bawić? 
- Możemy cię poczesać masz takie ładne włosy? 
- No jasne - zgodziłam się. 
Wzięły mnie za ręce i zaczęły gdzieś prowadzić dopóki nie rozległo się chrząknięcie. Cholera jasna zapomniałam przywitać się z mamą Louisa. Odwróciłam się, a kobieta z uśmiechem patrzała się na mnie. 
- Przepraszam, jestem Jade - oznajmiłam wykładając w jej stronę rękę. 
Kobieta machnęła ręką i podeszła do mnie przytulając mnie. Spojrzałam na Tommo, który uśmiechał się lekko widząc nas. Odetchnęłam z ulgą. Na szczęście nie było aż źle, jak na razie.

***

Bawiłam się właśnie z bliźniaczkami kiedy do pokoju wparował Tomlinson. Popatrzał na nas wszystkich i niespodziewanie objął mnie w pasie i zaczął wychodzić ze mną. Zaśmiałam się kiedy dziewczynki podbiegły krzycząc, że ma mnie oddać. 
- Wybaczcie brzdące, ale teraz czas dla Tommo - skomentował przerzucając mnie przez ramię. 
- Może nie chcę? Pomyślałeś o tym? - zaczęłam się z nim droczyć. 
- Och zamknij się - powiedział schodząc po schodach.
Poczułam zapach przepysznego jedzenia, bo okazało się, że jesteśmy w kuchni, a na stole położone są najróżniejsze potrawy. Louis mnie postawiła, a ja zobaczyłam jakąś dziewczynę w blond włosach pewnie była to Lottie. Podeszłam do niej witając się z nią. Popatrzała na mnie i wróciła do jedzenia. Zagryzłam dolną wargę i odeszłam. 
- Dokąd idziesz Jade? Siadaj. - usłyszałam głos mamy Lou. 
Zajęłam miejsce obok Fizzy, która uśmiechała się do mnie szeroko. Miejsce koło mnie zajął Louis, który położył rękę na moim kolanie. Uśmiechnęłam się lekko i położyłam swoją na jego. 
- Jakie masz ładne kolorowe tatuaże. - odparła Fizzy dotykając mnie w ozdobniki na ręce. 
- Dziękuje, ale żałuje, że niektóre zrobiłam. - uśmiechnęłam się patrząc na nie. 
- Czemu? Uważam, że są bardzo seksowne. - mruknął mi na ucho Louis. 
Zadrżałam na jego słowa, a na ciele dostałam gęsiej skórki. 
- Louis, może na powiesz czemu jesteś taki poobijany? - spytała Lottie. 
- Nie twoja sprawa maleństwo - mrugnął do niej, a ona uśmiechnęła się pod nosem. 
- Jade nie będziesz zła kiedy pościelę ci w pokoju gościnnym? - zwróciła się do mnie Jay.
- Oczywiście, że nie. - uśmiechnęłam się. 
- Chwila, chwila czemu nie może spać ze mną w moim starym pokoju?! - oburzył się Tommo na co zaśmiałam się pod nosem. 
- Ponieważ Boo Bear w pokoju Lottie jest remont, a ona zajęła twój, więc ty będziesz spał w jednym z Charlotte. - wyjaśniła kobieta. 
- Cieszysz się braciszku, że będziemy spać w jednym pokoju prawda? - spytała jego siostra na co chłopak pokiwał energicznie głową. 
Cała kolacja przebiegła w rodzinnej atmosferze wszyscy rozmawiali, śmiali się z opowieści Louisa. Naprawdę polubiłam tą rodzinę wszyscy byli tacy kochani. Nawet Lottie, która chyba na końcu się do mnie przekonała. 
Wyszłam z łazienki kierując się do wyznaczonego pokoju dla mnie. Po drodze spotkałam wszystkie siostry Tomlinson. Życzyłam im miłych snów i weszłam do pokoju. Ułożyłam się wygodnie na kanapie i zamknęłam oczy zastanawiając się nad wszystkim. Kochałam Louisa, ale czy byłam dla niego odpowiednia? W końcu przeze mnie go pobili. Nie.. chwila to wszystko przez tego sukinsyna Nicka. Nawet nie mogę uwierzyć w to, że ważniejsza dla niego jest kasa. Przewróciłam się na drugi bok. Durny chuj. 
Usłyszałam, jak ktoś zamyka drzwi na klucz. Chciałam zobaczyć kto to, ale niespodziewanie poczułam na sobie ogromny ciężar. Z moich ust wydobył się jęk. Zepchnęłam ogromny ciężar nazywany Louisem na bok. Chłopak objął mnie w pasie i zaczął całować w kark. 
- Idź już spać - szepnęłam. 
- Stęskniłem się za tobą - mruknął przyciągając mnie do siebie jeszcze bliżej. 
- Zrzucę cię zaraz - zaśmiałam się, ale chłopak się za bardzo tym nie przejął tylko zaczął dalej mnie całować tylko, że tym razem w odsłonięte ramie. 
Trąciłam go łokciem, żeby zleciał, ale niestety pociągnął mnie również przez co oboje leżeliśmy na podłodze. Zaśmiałam się najciszej, jak potrafiłam żeby nikogo nie obudzić. Za chwilę zobaczyłam na sobą twarz Louisa, który schylił się i złączył nasze usta. Dotknęłam lekko jego policzka, żeby go to nie zabolało. Podniósł mnie i ułożył na kanapie nie przerywając pocałunku.
- Wiesz kocham cię za to, że spodobałaś się mojej rodzinie - szepnął na koniec całując mnie w czoło.
- Tylko za to? Pff... - prychnęłam uśmiechając się szeroko.
- Czepiasz się! - zawołał kładąc się obok mnie.
- Umm.. Louis - jęknęłam czując, jak spadam.
- Co? - spytał patrząc na mnie.
- Albo się stąd wyniesiesz albo zaraz zlecę na podłogę kolejny raz - oznajmiłam.
Chłopak objął mnie mocno w pasie i wplątał swoją nogę pod moją. Zaśmiałam się kiedy powiedział, że teraz nie powinnam spaść. Pewnie znając rozpychanie Louisa to rano kiedy się obudzę będę leżała na podłodze. Pogadaliśmy jeszcze chwilę o różnych pierdołach, a potem oby dwoje odpłynęliśmy w krainę snów.

#
Hej,
Osobiście mi się nie podoba, ale musicie wybaczyć BRAK WENY.
Tak wiem, wiem miał być Nick, ale jest Louis.
Niestety muszę napisać to z przykrością, ale dochodzimy do zakończenia tego fan fictiona. Dlatego musiałam już na dobre wszystko wyjaśnić.
Co do końca do prawdopodobnie zostało max 4 rozdziały lub mniej.
Tak, więc wygrało Lade! (tak, jak miało być od początku.) ;)
Pozdrawiam i ściskam mocno, xx

20 komentarzy:

  1. Yeah!! Lade wygrało!! Kocham ten rozdział jest taakkkiii słodki!! Nick jednak okazał sie być tępym chujem, a Jace to skurwiel. Nawet nie wiesz jak sie cieszę, że Lou i Jade sie pogodzili ♥ miłość, wszędzie miłość xd szkoda, że do końca prawdopodobnie tylko 4 rozdziały, bo uwielbiam tego bloga ;'( czekam na nexta weny i buziole ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział z reszta jak zawsze :** pozdrawiam i życze weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :) czekam na następny rozdział i życzę weny :D ahh i szkoda że to już koniec tego ff :<

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo sie ciesze ze jest Lade ! Ale placze bo prawie jest koniec.Fajnie by bylo gdybys zrobila 2 czesc ktora na przyklad byla byl wiekszosc z Louis'a i Niall'a perspektywy.Czekam na nn i zycze weny !

    OdpowiedzUsuń
  5. super. Tylko szkoda że wróciła do louisa. Czekam na następny. Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaaaaka słoooodycz :D Lade górą! <3 Świetny rozdział :)
    czekam na nn :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nieeeee,to nie może być prawda.Miało być Nade ♥!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Miało być Nade :(
    Nie chce mi sie już tego czytać powodzenia z weną ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, dziękujemy za czytanie. :))))

      Usuń
    2. Karole Katarina
      Francisco Lachowski
      Postaci masz, teraz wystarczy prolog i napierdalaj z rozdziałami.
      :')

      Usuń
    3. charlotte, nie jestes najmilsza osoba
      ;(

      Usuń
    4. Dziwisz się? D.

      Usuń
  9. Big love Lade! ❤
    Uwielbiam tą parę cieszę się, że wrócili. Nick do niej w ogóle nie pasował nie ma co tu było do shippowania. Kocham cię za te wszystkie momenty. Smutam się ze tylko 4 rozdziały zostały. ;/ Teraz czekam na perspektywę Drew mam nadzieje ze sie pojawi. :D Nick, Nataniel i Jonathan są siebie warci. :)
    Pozdrawiam i ściskam
    Życze Wam dużo weny!
    Buziaki Kinia, xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Ach myślałam, że będzie z perspektywy Drew, ale ciesze się ze wszystko wyjaśniło się z Tommo i Lilo! :) Widzę tu ból dupy "Nade shipper" haha sorry ale beka. ;) Moment w pociągu był po prostu boski! Naprawdę uroczy ty to masz talent do takich momentów >>>>
    Jace, Nataniel i Nick to skurwysyny.
    Życzę weny obu! ❤
    Szkoda ze za niedługo koniec. ;/
    Daria,

    OdpowiedzUsuń
  11. Yeee Lade !!!! Czekam na Next xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Omg przeczytałam wszystkie notki w ciągu kilku godzin i są świetne!
    Mam pytanie: zapraszasz czytelników do tego drugiego bloga? Wyświetliło mi się, że jest nowy rozdział, ale nie jestem zaproszona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak to sie stało ugh tak to jest jak wchodze telefonem na bloggera. Blog juz działa normalnie, x

      Usuń
  13. świetny z resztą jak zawsze szkoda że zbliża się koniec :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Super rozdział <3
    Szkoda że już będzie koniec :/

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytałam wszystko na jednym wdechu do tego rozdziału i zdążyłam się wypłakać oraz rozmarzyć jak 9 latka . Czekam na ciąg dalszy . <3

    OdpowiedzUsuń