piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 2 | Drew |

Otworzyłam drzwi do mieszkania, które w praktyce należało do naszych rodziców. Oni sami wyprowadzili się do Los Angeles, a nas zostawili abyśmy ukończyły ostatni rok w tej beznadziejnej szkole.
W sumie zarówno mi, jak i Jade było to na rękę. Mogłyśmy przez całe wakacje imprezować, mając wszystko w dupie. Jedyne o co musiałyśmy się martwić to o to, żeby odebrać telefon od któregoś z nich raz w tygodniu. 
- Kurwa, jaki tu bałagan - powiedziałam widząc ten cały burdel. - Pakowanie się zajmie nam wieki.
Wyjęłam z kieszeni paczkę czerwonych Lucky Stricków, wyjęłam ostatniego i zapaliłam go zapalniczką, a paczkę niedbale rzuciłam na podłogę. I tak był już tutaj syf.
Skierowałam się do sypialni i usiadłam na swoim łóżku. Zepchnęłam z niego puste butelki po piwie wzdychając. Zaciągnęłam się fajką i strąciłam popiół do opakowania po chipsach. 
- Nie warto układać tego chłamu - stwierdziła Jade wchodząc.
Położyła się obok mnie z rezygnacją na twarzy. Po chwili skrzywiła się i wyciągnęła z pod swoich pleców kolejną pustą butelkę. Obie uśmiechnęłyśmy się znacząco. O, tak tego lata wypiłyśmy mnóstwo alkoholu.
- Może po prostu weźmiemy do tego kogoś - zaproponowałam.
Cholernie nie chciało mi się tego sprzątać. Ta, trzeba było myśleć o tym szybciej, zanim się zrobiło z domu chlew.
- Ok, to ogarniesz to? - zapytała. Wstała i wyciągnęła się. - Ja pójdę się szykować na imprezę.
Pokiwałam głową i wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni. Przeszukałam swoje kontakty po czym zadzwoniłam do Elizabeth, kobiety która zazwyczaj ogarniała ten śmietnik.
Szybko się z nią dogadałam i obiecała, że przyjdzie jak najszybciej będzie mogła.
Rozejrzałam się ostatni raz po swoim pokoju i uchyliłam jedno z okien. Niech chociaż się tutaj przewietrzy do jej przyjścia.
Około ósmej wieczorem w mieszkaniu panował całkowity porządek, a my byłyśmy gotowe do wyjścia. W korytarzu stały łącznie cztery walizki. Eliz otrzymała swoją zapłatę za pracę i dodatkowe pieniądze za to, że będzie tu od czasu do czasu zaglądać, gdy my będziemy mieszkać w akademiku.
Weszłam do kuchni, gdzie Lilo siedziała na blacie i piła sok pomarańczowy z kartoniku i jadła czekoladę.
- Nic nie może się zmarnować. - Wyciągnęła w moją stronę ostatni pasek z tabliczki. - To chyba wszystko, co?
Wrzuciłam smakołyk do ust po czym zarzuciłam na siebie jeansową kurtkę.
Wygramoliłyśmy się z naszego lokum, targając ze sobą cały bagaż. Uprzednio sprawdziłyśmy czy wszystkie sprzęty są odłączone, a światła zgaszone.
Jade zamknęła dom i wyszłyśmy na zewnątrz. Taksówka już czekała, a kierowca pomógł nam z naszymi rzeczami.
Po chwili odjechaliśmy z parkingu, a ja wpatrywałam się w znikające osiedle. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że wakacje dobiegły końca.
Droga do szkolnego akademiku ciągnęła się w nieskończoność przez korki. Och, w prost uwielbiam Londyn w godzinach szczytu. Jakby tego było mało na nasze nieszczęście trafiłyśmy na taryfiarza z Indii, który przez cały przejazd puszczał jakieś gówniane, hinduskie disco.
Nie wiem co było gorsze sama podróż czy fakt dokąd zmierzaliśmy.
Kiedy ta męka się już skończyła, stwierdziłyśmy, że zanim wejdziemy do tego piekła zapalimy. Usiadłyśmy na niewysokim murku i kiedy nogi mojej siostry swobodnie zwisały z niego, ja swoje położyłam na jednej z walizek.
Jako, że obie nie pałałyśmy wielką miłością do ludzi ze szkoły, paląc papierosy z nudów rzucałyśmy uwagi w kierunku przechodzących uczniów.
- Patrz, idzie nasza gwiazda rocka, Harry Styles - mruknęłam mierząc wzrokiem chłopaka z lokami, który szedł w stronę głównego wejścia.
Odkąd ostatni raz go widziałam zdążył przypakować, a jego twarz wyzbyła się dziecięcych rysów. W skórzanej kurtce i zbyt ciasnych spodniach wyglądał dobrze, jednak wciąż nie był w moim typie.
- Nigdy go nie lubiłam - stwierdziła Lilo. - Nie wiem czy to przez ten wkurwiający charakter czy przez te spodnie.
Obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem przez co zwróciłyśmy na siebie jego uwagę. Chłopak niespeszony posłał w naszą stronę szarmancki uśmiech, na co wspólnie odpowiedziałyśmy mu środkowymi palcami.
Kiedy weszłyśmy do naszego pokoju na mojej twarzy momentalnie pojawił się grymas. To miejsce wraz z łazienką było wielkości jednego pokoju w naszym starym mieszkaniu. Na całe szczęście był tutaj balkon na którym mogłyśmy palić. Oczywiście wewnątrz nie można było tego robić.
Zostawiłyśmy bagaże przy drzwiach, oczywiście żadnej z nas nie chciało się ich rozpakowywać.
Zamiast tego włączyłam muzykę i usiadłyśmy każda na swoim łóżku.
- Nick powinien niedługo wbić - powiedziała Jade z nad swojego telefonu.
- W końcu będzie można się napić.
Nagle usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Nie byłyśmy tym wzruszone, ponieważ zapewne był to Tell.
- Dalej, właź! - krzyknęła moja siostra odkładając smartphona.
Ku naszemu zaskoczeniu zamiast naszego przyjaciela zobaczyłyśmy jego brata, który trzymał w rękach jakąś teczkę.
Był tak przestraszony, że zrobił zaledwie mały krok do przodu, jednak wciąż nie przekraczając progu.
- Yyy, pani Veronica kazała mi sprawdzić czy nie ma tu jakiś narkotyków - cały czas spuszczał głowę na dół co mnie strasznie rozbawiło. Wyciągnął jakąś kartkę i przylepił ją wewnętrzną stronę drzwi. - A to są zasady obowiązujące w akademiku.
Właśnie kiedy miał wejść do środka, wysunęła się czyjaś noga zza ściany, skutkując to że Marcel stracił równowagę i upadł.
- W tym pokoju ja przeprowadzę ekspertyzę - usłyszałyśmy głos Nicka.
Chłopak wgramolił się do środka, podniósł swojego brata i wywalił go za korytarz, a wraz z nim jego notatki, które uprzednio zgniótł.
- Kiedy on się wreszcie nauczy? - zapytał kręcąc głową. Wyciągnął ze swoich kieszeni trzy setki wódki i rzucił każdej jedną, a ostatnią zostawił sobie. - No, dziewczyny trzeba należycie rozpocząć pierwszy semestr.
- Nie no co ty, Nick! Nie znasz regulaminu? - zawołała dziewczyna wstając. Podeszła do drzwi i zerwała z nich świstek. - „Punkt pierwszy, surowo zabrania się spożywania alkoholu na terenie..."
- Dobra ciii - zakrył jej usta dłonią. - Nie jęcz tylko pij.
Wcisnął jej w ręce swoją odkręconą buteleczkę. Dziewczyna uniosła ją do góry po czym wypiła kilka łyków, a my poszliśmy w jej ślady.
- Czas rozkręcić ten wieczór!


***

Poszliśmy do baru niedaleko szkoły gdzie zazwyczaj chodzili uczniowie. W środku już zgromadził się dosyć spory tłum nastolatków. Moi przyjaciele poszli usiąść na wolnej sofie w kącie, a ja udałam się do baru, w celu zamówienia drinków. 
Mijały godziny, a my zamawialiśmy coraz więcej alkoholu i coraz bardziej odpływaliśmy.
- Drew, nie podpuszczam cię, ale nie pocałujesz tamtego typka - podpuścił mnie Nick wskazując głową na jakiegoś kolesia.
Normalnie bym się nigdy nie zgodziła i uznała pomysł za szczeniacki, ale gdy procenty chodziły w grę moja zdolność podejmowania dobrych decyzji, równała się z zerem. 
Blondyn którego wskazał Tel siedział wraz Harrym Stylesem i przewodniczącym Liamem Paynem oraz pozostałą dwójką, której nie rozpoznałam.
Akurat kiedy kierowałam się w stronę ich stolika, mój cel również wstał i poszedł w stronę łazienki. Dopiero wtedy zorientowałam się, że był to Niall Horan, który często targał ze sobą badziewną gitarę, na którą pewnie wyrywał laski.
Niewiele myśląc dogoniłam go i zastąpiłam mu drogę. Spojrzał na mnie zaskoczony. Wychyliłam się lekko zza jego ramienia i zerknęłam na swoich przyjaciół, który patrzyli na nas z drwiącymi uśmiechami.
- Hej, kolego.
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, chwyciłam go za koszulkę i pocałowałam krótko.
Zadowolona zostawiłam go bez słowa i wróciłam do naszego miejsca.
- Ha! Pierdol się Nick, nigdy nie mów, że Drew Jonsons czegoś nie zrobi! - zawołałam w akcie triumfu i opróżniłam swój kieliszek.



***

Rano obudził mnie potworny ból głowy i suchość w ustach. Ta, czyli koszmar kaca właśnie się zaczął.
Nie mając kompletnie siły ledwo zwlekłam się z łóżka. Momentalnie zakręciło mi się w głowie więc oparłam się ręką o ścianę, żeby nie stracić równowagi.
Spojrzałam na zegarek stojący na komodzie i cicho przeklęłam pod nosem. Pierwszy dzień szkoły i już na bank się spóźnimy. Chociaż w sumie kogo to obchodzi. Może kiedyś zależało mi na ocenach, żeby przypodobać się rodzicom, ale teraz mam to wszystko gdzieś.
Chwyciłam butelkę wody i opróżniłam ją niemal całą. Cholerne odwodnienie.
Zostało półgodziny do rozpoczęcia pierwszych zajęć, dlatego postanowiłam obudzić moją siostrę, która spała skulona na swoim łóżku. 
- Lilo, wstawaj pora do szkoooły! - zawołałam ściągając z niej pościel.
Mimo bólu głowy i osłabienia postanowiłam jakoś zmotywować ją do wstania. Przecież musiałam dopilnować, aby była dobrą uczennicą.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! - zawołała ciągnąc za drugi koniec kołdry. - Daj mi żyć!
Wtuliła się w poduszkę i ponownie zwinęła  w kłębek. Zaśmiałam się i postanowiłam znów spróbować ją ocucić. gdy wezmę ekspresowy prysznic. W sumie nie zaszkodzi, jeśli nie będzie nas na zajęciach od samego rana.
Weszłam do łazienki i wybuchłam śmiechem, kiedy zobaczyłam Nicka śpiącego pod prysznicem.
Wycofałam się z powrotem do głównego pokoju i potrząsnęłam ramieniem Jade.
- Chodź, jeszcze zdążysz się wyspać, a zemsta na Collinsie jest najlepsza na kaca. 
Wróciłyśmy razem do chłopaka i najciszej jak się dało sięgnęłam po słuchawkę od prysznica. Bez żadnych skrupułów oblałam go zimną wodą. Nick zaczął miotać się jak opętany. a my śmiałyśmy się z satysfakcją. Wychodząc z łazienki rzuciłam mu szybkie „masz 5 minut aby wyjść”. Na koniec przybiłyśmy sobie piątkę. To była świetna akcja. 
W tym samym czasie, kiedy nasz przyjaciel wychodził mrucząc coś pod nosem, my zaczęłyśmy się ogarniać.
- Chodź na te głupie zajęcia - mruknęłam i wzięłam torbę, w której szczerze mówiąc nie było zbyt dużo rzeczy. 
Gdy weszłyśmy do klasy. okazało się że "lekcja" już trwa. Trudno to było nazwać lekcją, ponieważ właściwie nic na niej nie robiliśmy. W sumie dziwię się, że jeszcze nie zamknęli tego cyrku zwanego "prestiżową" placówką oświaty.  
- Moje ulubione uczennice panna Jonsons i West - powiedział matematyk zwracając na nas swoją uwagę. - Widzę, że zaczynacie rok szkolny w starym stylu.
Zignorowałyśmy jego zaczepki i usiadłyśmy na naszym stałym miejscu w ostatniej ławce. 
- Kuźwa nikotyny - jęknęłam, kładąc głowę na stole. 
Niebieskooka zaśmiała się i rzuciła we mnie paczką papierosów,  która akurat trafiła w moją głowę.
Zaczęłyśmy palić pod stołem, udając ze coś nam spada i przy tym śmiejąc się z absurdalności tej sytuacji. Naprawdę, to co tutaj się działo było nienormalne. 
- Patrz - powiedziała Lilo pokazując głową w stronę okna. - Idzie nasz Spiderman.
Okazało się ze Nick próbuje wejść przez nie do środka klasy, dokończyłyśmy papierosa i poszłyśmy mu pomóc. 

4 komentarze:

  1. Boski rozdział! Weny życzę i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, konkretny. :D Lubię tego Nicka <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy rozdział.
    Chyba polubię tego chłopaka :P
    Jestem ciekawa co będzie dalej.
    Pozdrawiam
    P.S zapraszam do mnie
    http://lonelinesswithfrends.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń