piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 22 | Drew + Jade |

Siedziałyśmy z Jade i oglądałyśmy film, kiedy nagle do pokoju wparowali Colins i Street.
- Co wy na to, żeby zacząć wcześniej weekend?- zapytał Nick rzucając się pomiędzy nas i kładąc ręce na oparciu sofy.
- Spadaj, my tu jesteśmy wzorowymi uczennicami- oznajmiałam zrzucając jego łapsko.
- Aha, to w takim razie, jutro!- zawołał znów kładąc swoją rękę na uprzednie miejsce.
- Jak dla mnie spoko- oznajmiła Jade uśmiechając się.
Rozejrzałam się dookoła szukając wzrokiem Nataniela. Okazało się, że stoi oparty o ścianę i pali papierosa. Zmarszczyłam brwi.
- Tutaj się nie pali- mruknęłam mierząc go wzrokiem.
Chłopak uśmiechnął się lekko i wyszedł na balkon.
- To jak Dix, wybierasz się z nami do klubu?- usłyszałam głos Lilo.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie mogę, mam korki- oznajmiłam wykrzywiając się lekko.
- O! Z boskim Niallem Horanem?!- wykrzyczał ten idiota.
- Nie. Z boskim Marcelem Colinsem!
Od razu razem z Lilo wybuchłyśmy głośnym śmiechem.
- Nie wiedziałem, ze pociąga Cię mój brat.
Zrobiłam wielkie oczy.
W końcu wrócił Street, usiadł na krześle i zaczął przełączać kanały. Przez cały czas się nie odzywał, tylko był wpatrzony w ten durny telewizor. Za to Tel cały czas pierdolił o wszystkim, po prostu gęba mu się nie zamykała. Jakby się czegoś naćpał.
Po raz kolejny ziewnęłam, przy kolejnej dawce jazgotu Nicka. Zaczęłam się zastanawiać, czy on ma jakiś wyłącznik. Rozłożyłam się na sofie czekając, aż w końcu padnie mu bateria.
Niespodziewanie zadzwonił czyjś telefon, od razu wszystkie oczy skierowały sie w stronę Nata, który spokojnie odebrał telefon i wyszedł na balkon.
Wrócił po jakiś 10 minutach.
- Zmywamy się.
Na te słowa Nick nagle przestał trajkotać, jak jakaś pieprzona katarynka.
- Cóż mus to mus- mruknął wstając- Pa, pa!
Razem z Jade popatrzałyśmy na siebie i wybuchłyśmy śmiechem.
- Na reszcie poszli!- zawołałam kładąc nogi na stoliku.
- Chyba wolałabym słuchać gadania dyrektorka niż Colinsa.
- Aha, nie da się ukryć- stwierdziłam- Dobrze, że już jutro piątek. Ok. Ja idę już spać, bo zaraz padnę na twarz.
Chwyciłam piżamę i weszłam do łazienki. Zdjęłam ubrania po czym weszłam pod prysznic. Woda przyjemnie muskała moje ciało, przez co mogłam odpocząć.
Po jakiś 20 minutach wyłam z łazienki i od razu wskoczyłam do łóżka. Nawet pod pościelą było mi zimno, więc wstałam i przykryłam się jeszcze kocem.

***

Wyszłam na balkon i momentalnie poczułam chłód. Rozejrzałam się dookoła i okazało się, że świat był skąpany w śniegu. Od razu na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
Pamiętam, że jak byłam mała, zawsze spędzałam godziny bawiąc się w śniegu. 
Niespodziewanie poczułam, jak dostaje śnieżką prosto w twarz. Zaskoczona obróciłam się w stronę, skąd nadleciał ''pocisk''. Zobaczyłam Nialla uśmiechniętego od ucha do ucha.
- Widzę, że się dobrze bawisz- mruknęłam zbierając trochę śniegu z poręczy. 
- Wiesz, człowiek nigdy nie będzie za stary na zabawę- oznajmił uśmiechając się dumnie.
Korzystając z okazji, że blondyn wpatruje się w płatki śniegu, zamachnęłam się i rzuciłam mu prosto w nos. Wybuchnęłam śmiechem, ponieważ chłopak wyglądał jak śniegowy bałwan.
- Uważaj, bo zaraz przyjdę tam i Ci natrę twarz- zagroził mierząc mnie wzrokiem.
Pokręciłam głową.
- Nie zmuszaj mnie, abym poszła do Smitha i naskarżyła. 
- Nie wierzy Ci.
Zaśmiał się triumfalnie.
- To z czym masz problemy?- zapytał podchodząc do balustrady.
Zmarszczyłam brwi również podchodząc bliżej.
- Moim największym problemem jest pewien przystojny blondyn, który jest zbyt idealny, aby był prawdziwy...
Dopiero po chwili zorientowałam się, że powiedziałam to na głos. O matko! Jaka ja jestem głupia.
Otarłam ręką usta.
- Przepraszam, nie powinnam- jęknęłam chwytając się za bok.
- Nie, spoko. Chyba powinnaś powiedzieć brunet.- odparł spuszczając głowę- powiedział- Pogadamy potem.
Po chwili zniknął w głębi pokoju. 
Nabrałam śniegu i uformowałam kulkę śniegu. Zamachnęłam się, chcą wyrzucić ją jak najdalej ode mnie, jakby to były wszystkie moje problemy.
Weszłam do środa i sięgnęłam po zieloną kurtkę Parka,  czarną czapkę z pomponem i założyłam je na siebie. Wciągnęłam jeszcze na nogi Emu i po chwili zmierzałam korytarzem w stronę wyjścia.
Momentalnie do moich ust wleciało świeże powietrze.
Byłam na siebie wkurzona, nie to za mało powiedziane byłam WŚCIEKŁA.
Wsadziłam ręce do kieszeni i ruszyłam białym chodnikiem.
W głowie kłębiło mi się pełno myśli. Niektóre po prostu ignorowałam, a inne rozważałam. 
Po około 30 minutach bezsensownego łażenia, stanęłam na chwilę i wtedy spadło to na mnie jak grot z nieba.
Muszę zerwać z Natanielem. Właściwie, czy ja w ogóle z nim chodzę? To jest pytanie. Zmarszczyłam brwi. 
Żałowałam, że w pobliżu nie ma żadnego lasu. Mogłabym się wykrzyczeć, to jest jedyną rzeczą co chcę zrobić. 
Krzyczeć tak długo, aż bym straciła głos.
Przygryzłam wargę i wyciągnęłam telefon, wybrałam numer Lilo.
Odebrała po jakiś dwóch sygnałach.
- Drew? Gdzie ty jesteś? Zaraz zacznie się fizyka...
- Nie idę dzisiaj do szkoły, jak chcesz to idź sama. Ja muszę coś załatwić- oznajmiłam ruszając.
Przez chwilę słyszałam tylko oddech mojej przyjaciółki.
- Co ty chcesz zrobić?
- Odpocząć- powiedziałam bezceremonialnie.
- Ok. Do zobaczenia.
Cieszyłam się, że Lilo dalej o nic nie pytała. Poczułam ucisk w żołądku. Zignorowałam dziwne uczucie. 
Nie powinnam myśleć o Niallu, ani o Natanielu. 
Muszę myśleć o wszystkim innym, ale nie o chłopakach. To zbyt wyczerpujące.
Westchnęłam ciężko.
A może powinnam zostać zakonnicą. One myślą tylko o jednym mężczyźnie - Jezusie. Na samą myśl o tym uśmiechnęłam się. Nie przecież ja nawet nie wieżę w Boga!
Nie. Najlepiej będzie, jeżeli wyjadę do Australii i będę pracować w zoo. Wrócę do domu późno, wykończona i od razu zasnę. Tak! To najlepszy pomysł.
Zaopiekuję się małymi tygryskami czy czymś tam.

***

Weszłam do knajpki, gdzie podają najlepsze jedzenie. Od razu  poczułam przecudowny zapach domowego jedzenia. W domu nigdy nie jadałam takiego jedzenia. Matka nie miała na to czasu. Dlatego, kiedy zawsze źle mi było na sercu przychodziłam tutaj.
Wystrój lokalu, także był domowy i przyjemny. Wygodne krzesła, palący się kominek, obrazy i stare dywany.
Zajęłam moje ulubione miejsce i ściągnęłam kurtkę oraz czapkę. 
Nie musiałam długo czekać a kelnera. Mężczyzna podał mi skórzaną kartę którą znałam prawie na pamięć.
Zajrzałam i po chwili ją oddałam.
- Poproszę łososia, pieczone ziemniaki oraz pomidorki koktajlowe a do picia najlepiej herbatę żurawinową- powiedziałam niemal jednym ciągiem.
Gostek zanotował wszystko w notesie i odszedł z uśmiechem na twarzy.
Może nie była to pora obiadowa, ale postanowiłam raz zaszaleć i rano zamiast zjeść śniadanie zjem obiad. Wiem to takie szalone. 
Usłyszałam jak drzwi się otwierają i ktoś wchodzi do środka, jednak nie przejmowałam się tym za bardzo.
Niespodziewanie ktoś dosiadł się obok mnie. Podniosłam wzrok i zobaczyłam jakiegoś kolesia z długimi włosami. Miał brązowe oczy i złoty standard nostril w nosie. Kogoś mi bardzo przypominał, ale nie umiałam się zorientować kogo.
Uniosłam brew.
- Masz jakiś konkretny cel, przysiadając się tutaj?- zapytałam mrużąc oczy.
Nieznajomy oblizał wargi.
- Wiele, ale jednym z musowych jest poznanie Cię- oznajmił uśmiechając się łobuzersko z czym było mu do twarzy.
Pokiwałam głową. Przed chwilą narzekałam na facetów, a tu Bóg postanawia mi zesłać tego chłystka.
- Chyba, to ty najpierw powinieneś się przedstawić- stwierdziłam.
Odgarnął włosy z czoła.
- Ok. Jestem Jonathan, ale jak mnie tak nazwiesz to Cię zabiję- mruknął- Mów mi Jace.
- Hm. Dobra Jonathan, jestem Drew.
Jonathan uśmiechnął się.
- Lubisz igrać z ogniem, co?
- Poniekąd. Można powiedzieć, że to moje zajęcie.
- W takim razie zrobię dla Ciebie wyjątek. Czuj się zaszczycona, jesteś pierwszą i ostatnią osobą która może na mnie tak mówić.

Jade's P.O.V
Po zakończonej rozmowie z rzuciłam telefon na łóżko i weszłam do łazienki. Mam nadzieję, że uda mi się wytrzymać dzisiejszy dzień w szkole bez Drew. Jak dobrze, że dzisiaj mamy mało godzin. 
Przedostatnia lekcja była tak nudna, że miałam ochotę wyjść w połowie, ale się powstrzymałam kiedy zobaczyłam, że znów zaczął padać śnieg. Naprawdę lubiłam zimową pogodę. Lecące płatki z nieba były naprawdę duże przez co moje kąciki ust uniosły się ku górze. Nawet nie zauważyłam kiedy był dzwonek oznaczający przerwę, chwyciłam za plecak i wybiegłam z klasy. Spojrzałam na gablotkę w gdzie wisiał plan lekcji, okazało się, że teraz mam wf. Odpuszczę sobie dzisiejszy wf. Miałam już kierować się do korytarzy, które prowadzą do pokoi, ale zatrzymał mnie Cook. Odwróciłam się napięcie i zobaczyłam jego, jak zawsze był ubrany w szelki, jasną, przepoconą koszulę, ciemne spodnie całe w plamach oraz jakieś buty, a na rękach pełno pierścieni. 
- Jade masz jeszcze jedną lekcje.
- Wiem, ale źle się dzisiaj czuje i nie mam siły ćwiczyć. - skłamałam z nadzieją, że uwierzy. 
- Na pewno pan Leeroy coś wymyśli, abyś się nie przemęczała. - powiedział przez co zacisnęłam ręce w pięści. - A chyba nie chcesz, aby poszedł do dyrektora? 
- Jak zemdleje to będzie pana wina. - warknęłam wymijając go. 
Ruszyłam do sali gimnastycznej skąd usłyszałam już te idiotyczne krzyki, które wydawały z siebie cheerleaderki. Przewróciłam oczami i popchnęłam masywne drzwi gdzie zobaczyłam jak chłopaki grają w piłkę nożną po między sobą, a dziewczyny obok ćwiczą aerobik. O nie! Nie ma mowy, abym skała jak jakaś małpa. Ruszyłam na wolne trybuny kiedy usłyszałam chrząknięcie. Westchnęłam i odwróciłam się moim oczom ukazał się pan Leeroy. 
- Dokąd idziesz kochaniutka? - spytał mierząc mnie swoim wzrokiem. - I to jeszcze nie przebrana. 
- Nie lubię aerobiku. - warknęłam. 
- Jak można! To zagrasz z chłopakami. - oznajmił pchając mnie w stronę przebieralni.
Zaczęłam się zapierać, ale mimo to udało mu się mnie tam wrzucić. Westchnęłam i zaczęłam się przebierać. Po pięciu minutach wyszłam i okazało się, że nauczyciel czekał na mnie cicho coś nucąc pod nosem, a do tego ruszał swoimi nogami. 
- Dobrze w takim razie chodź. Akurat w jednej drużynie jest o jednego mniej. - uśmiechnął się do mnie szeroko, złapał mnie za ramię i zaczął ciągnąć w stronę boiska. Gwizdnął swoim gwizdkiem tuż nad moich uchem przez co zgromiłam go wzrokiem, a on powiedział ciche przepraszam. Za nim wszyscy zebrali się koło nas zdążyłam zawiązać włosy w koka. 
- Słuchajcie moi drodzy chłopcy, dołączy do was ta oto panienka. - wskazał ręką na mnie. - Heath, Jade będzie w twojej drużynie. 
- Pff.. Ona? - zmierzył mnie wzrokiem. - Pewnie nawet nie potrafi porządnie kopnąć piłki. 
- Założymy się? Kopnąć potrafię, również cię w jaja. - syknęłam robiąc krok w jego stronę przez co jego oczy momentalnie się powiększyły. 
- Spokojnie Jade. - zatrzymał mnie nauczyciel. - Skoro wy jej nie chcecie to pójdzie do drużyny Louisa, a ty Harry schodzisz. 
- Czemu! - zawołał oburzony. 
- Ponieważ pan od muzyki kazał ci natychmiast iść na próby nie długo odbędzie się konkurs. - odpowiedział przez co chłopak rzucił się pędem do wyjścia. Podrapałam się w ramię i podeszłam do drużyny Tomlinsona. Był w niej Malik, Horan, Payne oraz reszta przygłupów których nie znałam. 
- Witaj. - przywitał się Louis uśmiechając się do mnie szeroko, a ja zobaczyłam, że miał podbite oko, zmarszczyłam brwi na ten widok.
- Hej. - odpowiedziałam wkładając ręce do kieszeni swoich spodni dresowych. 
- Na bramce nie staniesz, bo to miejsce już zajął Liam. - oznajmił. 
- Mogę zejść. - powiedział przewodniczący uśmiechając się do mnie. 
- Spokojnie dam sobie radę. Nie raz grałam w piłkę nożną. - skomentowałam zwilżając dolną wargę. - To na jakiej pozycji był Styles? 
- Obrońca. 
***

Szybko udało mi się awansować z obrońcy na skrzydłowego. Na początku meczu przegrywaliśmy 1:0, ale po chwili było już dla każdego drużyny po jednym po golu Tomlinsona. Zostały może dwie minuty do końca meczu, więc podałam piłkę Malikowi, a on po chwili podał ją Louisowi, który miał już trafić do bramki kiedy podbiegło do niego z trzech idiotów, a ja byłam wolna. Na początku starał się ich omijać, ale zaczęło mu to wychodzić coraz gorzej. 
- Boo podaj! - krzyknęłam. 
Chłopak uśmiechnął się do mnie łobuzersko, a po chwili podał mi piłkę. Ruszyłam z nią, a koło mnie pojawił się ten palant Heath. 
- Nie uda ci się. - zakpił. 
- No może mi nie, ale za to jemu tak. - powiedziałam uśmiechając się i oddałam piłkę Lou. 
Chłopak bez problemu strzelił bramkarzowi akurat kiedy rozległ się gwizdek, więc wygraliśmy. Przybiłam z wszystkimi piątki i skierowałam się do szatni. 
Wyszłam z niej po dziesięciu minutach i zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam się w prawo okazało się, że o ścianę stoi oparty Tomlinson. Zaciekawiona podeszłam do niego. 
- Nie masz co robić? - spytałam. 
- To od teraz jestem Boo? - spytał podnosząc jedną brew do góry uśmiechając się przy tym szeroko. 
- Oj wymsknęło mi się.- jęknęłam. - Lepiej powiedz co ci się stało z okiem? 
- Nie ważne. - odpowiedział. 
Między nami nastała dziwna cisza, więc odwróciłam się i kiedy chciałam odejść chwycił mnie za nadgarstek. Odwróciłam się do niego. 
- Pójdziesz ze mną jutro do kina? - spytał. 
- Brzmi nieźle. - odparłam odchodząc. 


 Oczami Drew 


Odetchnęłam z ulgą gdy po około 3 godzinach ten dupek nareszcie poszedł. Męczył mnie i męczył. Nie było końca. Szczerze zastanawiałam się nad wbiciem sobie noża w gardło.
Rzuciłam pieniądze na stół, brałam się i wyszłam. Śnieg nadal padał, co mnie bardzo ucieszyło. W pewnym momencie wyłączyłam się i przestałam słuchać Jonathana. Stwierdziłam, że to właśnie dzisiaj porozmawiam z Natanielem. Po krótkim zastanowieniu wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do niego. Chłopak odebrał po kilku sygnałach.
- Drew- powiedział.
Przez moją głowę przemknęła myśl, aby zerwać z nim przez telefon, ale szybko odrzuciłam tę myśl.
- Taa, hej. Możemy się spotkać?- zapytałam
Nastała dosyć długa cisza.
- Ok. O 16? Mam po Ciebie przyjechać czy coś?
Zmarszczyłam brwi.
- Nie- zaprzeczyłam- Spotkamy się o 18. Ty wybierz miejsce.
- Przed klubem The Lux
Pokręciłam głową.
- Pa.
- Cześć Drew, uważaj na siebie.
Uniosłam brwi zdziwiona. Dlaczego niby mam na siebie uważać? Hm. Nie ważne to idiota i dupek. Tak dupek. 

***

Spojrzałam na zegarek i przyśpieszyłam kroku. 17:50. Nie lubię się spóźniać. Odruchowo spojrzałam na niebo, które było już całkiem czarne. Nawet się nie zorientowałam kiedy słońce zastąpił księżyc. Zimna zdecydowanie najładniej wygląda kiedy jest ciemno. Wcisnęłam ręce do kieszeni i nacisnęłam niżej czapkę.
Mimo niskiej temperatury na dworze było całkiem sporo ludzi.
Oczywiście imprezowiczom nie przeszkadzała pogoda. Wzdrygam się na widok jakiegoś pojeba w koszulce. Co on chce tym zaprezentować? Chyba swoją nieograniczoną głupotę.
Hm. Niezły czas 18:00 a ja na miejscu. Rozejrzałam się dookoła i nie zobaczyłam Nataniela. Super, teraz będę stać na mrozie i na niego czekać.
Po 15 minutach po nim nadal nie było śladu, przez co coraz bardziej się wściekałam, w końcu postanowiłam odpuścić i sobie po prostu pójść. Ja nie jestem jakąś idiotką żeby marznąc i czekać na tego sukinsyna.
Niespodziewanie poczułam jak ktoś mnie chwyta za nadgarstek i pociąga w stronę jakiegoś zakrętu. Nawet się nie zorientowałam gdy byłam przyciskana do muru.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na napastnika.
Był to wysoki, umięśniony facet. Można dodać, że miał krucze włosy i niemal tego samego koloru oczy.
Zaczęłam się szarpać, jednak był za silny.
Nagle nieznajomy zamachnął się i uderzył mnie pięścią prosto w twarz. Przygryzłam z całych sił wargę, aby nie krzyknąć.
- Następny będzie silniejszy, suko- zagroził.
- Pierdol się- syknęłam.
W oczy rzucił mi się Jace. Stał na przeciwko i uśmiechał się dumnie.
- Puść ją- polecił.
Tamten zareagował niemal natychmiastowo.
Zjechałam po murze masując szczękę.
- A nie mówiłem, że pożałujesz nazywając mnie Jonathanem- oznajmił chwytając mnie za kurtkę i podnosząc do góry.
- Nie, mówiłeś, że mnie zabijesz.
Pokręcił głową po czym ją spuścił. Wziął zamach i kolejny raz uderzył mnie w twarz, tym razem nie wytrzymałam i krzyknęłam.
Czułam jak z mojego nosa zaczyna lecieć krew.
Nagle puścił mnie i wylądowałam z impetem na ziemi.
- Do widzenia Drew Jonsons- już miał odejść, ale się obrócił i kopnął mnie w brzuch- A raczej do zobaczenia.
Kiedy oboje odeszli wybuchnęłam gorzkim płaczem. Przekręciłam się na plecy i dotknęłam mojej twarzy.

***

W pokoju było całkiem ciemno. Odetchnęłam z ulgą. Jade nie było. Skierowałam się od razu do łazienki i pierwsze co zrobiłam to podeszłam do lustra.
Miałam podbite oko, oddarte policzki a nosa nadal leciała krew. Sięgnęłam po papier i ją wytarłam. Nie miałam na nic czasu i znów wybuchnęłam płaczem.
Rozebrałam buty i kurtkę. Umyłam twarz i od razu położyłam się do łóżka. Przykryłam się szczelnie pościelą od czubka głowy do stóp.
Zamknęłam oczy, chcąc zapomnieć o bólu i całym dniu.

Oczami Nialla


Dzwoniłem kilkakrotnie do Drew, jednak ani razu nie odebrała, a przecież dzisiaj mieliśmy się uczyć. Może jej coś wypadło? Skarciłem się w myślach, za to, co dzisiaj powiedziałem. Jestem idiotą. Opadłem zmęczony na łóżko chcąc zapomnieć o wszystkim co mnie otacza. Oprócz Drew.


+ 25 komentarzy tylko wtedy pojawi się rozdział w następny weekend! To jest ostatni raz, gdy dodajemy rozdział kiedy jest poniżej 25. Nie będzie, trudno. 

Pozdrawiam i dobranoc.

26 komentarzy:

  1. świetny! /Katie

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ! Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. no zajebiście boski rozdział czekam na nexta weny i buziole ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie! Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo mam ochotę wypruć flaki Jacowi i Natanielowi, a no i Nickowi. -.- Na początku myślałam, że Jace może się okazać całkiem spoko, ale to na końcu! -.- Ugh.
    Biedna Drew ;/ Mam nadzieję, że ten dupek się od niej odwali, bo osobiście się nim zajmę xd :)
    Jade i Louis *-* Mmm.. zaczyna się romansik. ♥
    Już czekam na następny weekend! :D
    Niall ;( Biedaczek. Najchętniej podeszłabym do niego i Drew i mocno ich przytuliła, a was bym wyściskała za te cudowne, boskie, świetnie (można tak wypisywać długo ♥) rozdziały!
    Pozdrawiam ciepło!
    Kinia, xx.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział... hm, jak zawsze boski ! ^^

    Wkurzył mnie strasznie ten dupek Jace... -,-'
    Mam wielkom ochote mu do kopac ( sorry za błędy ale na telefonie się trochę trudno piszę xd xd )

    Mam nadzieję że wymyślisz jakąś miłom scenę ppomiędzy Louisem i Jade...
    Życzę ci weny skarbię ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże, wasz blog uzależnia. XD. Czekam z nierpliwieniem na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  8. uwielbiam <3 ah... Louis :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Super czekam na nexta i oby było 25 komów

    OdpowiedzUsuń
  10. NEXT NEXT NEXT NEXT NEXT PLEASE NN

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajny ;d wpadłam na twojego bloga i zaczełam czytać bo bardzo mnie wciągnął . ;] czekam na nastne rozdzia;;)/K.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy next? Nie mogę się doczekać :* Buźki i życzę weny..

    OdpowiedzUsuń
  13. Po prostu piękne Paulina Malik?!. ;* Czekam na nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Awww <3 boskie aż 2 razy przeczytałam! Czekam na next

    OdpowiedzUsuń